sobota, 17 stycznia 2015

Rozdział 12


Ładnie pachniała."



Zapukałam w przeciętnej wielkości drewniane drzwi. Nikt mi nie odpowiadał przez kilka minut, więc otworzyłam je kluczem. W środku panowała cisza i pustka. Pewnie śpią, pomyślałam i wdrapałam się po schodach do swojego pokoju. Walnęłam pod łóżko torbę, a że nie chciało mi się jej rozpakowywać wyjęłam nową. Położyłam ją na miękkim materacu i spakowałam do niej najpotrzebniejsze rzeczy, w tym mojego wielkiego pluszowego psa.
- Dobrze cię znowu widzieć - powiedziałam do niego i zaraz potem zniknął za ciemnym materiałem. Uśmiechnęłam się delikatnie, zrzuciłam swoje ciuchy i wyjęłam z szafy nowe. Na moich nogach znalazły się czarne jeansy, a na górze szara, luźna bluza którą kiedyś podwinęłam tacie.
Zbiegłam do salonu spodziewając się tego, że inni już wstali. Jak się okazało, nic bardziej mylnego. Wzięłam więc miskę, nalałam do niej letniej wody i wróciłam się na piętro, tym razem to sypialni mamy i Toma. Nie pukając, weszłam do pokoju i stanęłam przy łóżku.
Zrobić to czy nie?
Raz kozie śmierć, mówią.
Odwróciłam do góry nogami naczynie, a zawartość momentalnie zmieniła miejsce swojego bytu. Matka zerwała się jak oparzona, z burzą - mokrych już - włosów na głowie i zdezorientowanym wyrazem twarzy.
- Co ty sobie wyobrażasz?! - krzyknęła wściekła. - Czyś ty kompletnie zgłupiała?
- Bardziej się nie da. - Wyszczerzyłam się. - Pamiętasz może, co mi ostatnio obiecałaś?
- Miałam cię dzisiaj zawieść do ojca, ale to przecież później... Która jest godzina?
- Kochana mamusiu. - Spojrzałam na zegarek stojący na półce. - Mieliśmy tam pojechać koło godziny jedenastej, jednakże jest już grubo po trzynastej. Wiąże się to z tym, że już dawno powinnaś stać na nogach i się o mnie martwić...
- Czemu przyszłaś tak późno? - zmieniła temat. - Myślałam, że wyjaśniłyśmy sobie to, o której wrócisz.
Nie denerwuj mnie. Proszę, nie denerwuj mnie b a r d z i e j.
- Nastąpiły pewne, hmm... Można powiedzieć, że komplikacje - wyjaśniłam niepewnie. - Ale to nieważne. To zawieziesz mnie, czy nie?
- Skoro nieważne, to nieważne... Daj mi pół godziny.
- Wcale nie jest nieważne. - Tom podniósł się do pozycji siedzącej. Skąd ty się tu, do jasnej cholery, wziąłeś? - Jakie komplikacje? Mamy prawo wiedzieć. A ty, Veronica nie powinnaś puszczać jej wszystkiego płazem, tak jak to robisz zawsze.
- Nie mogłeś spać dłużej? - warknęłam. Spojrzał na mnie taką pogardą w oczach, jakby stał za kratami celi więziennej w której się znajduję.
Wiem, że by tego chciał.
- Hope - wtrąciła mama - on ma rację. Co się stało?
- Boże, za co. - Schowałam twarz w dłoniach. Słysząc znaczące chrząknięcie, spojrzałam na nich. - No dobra... To przez Michaela! Zatrzymywał mnie tak długo, że musiałam iść na nogach. Po drodze wstąpiłam jeszcze do pani Parker, znaczy, do Lucy i tak oto jestem tutaj.
- Jaka Lucy? I jaki Michael? - Mama spojrzała na mnie podejrzliwie. Uderzyłam się dłonią w czoło i westchnęłam ze zwątpieniem. 
- Czemu to jest takie ważne?
- Bo jest! Gadaj. Tylko przeciągasz i później pojedziemy.
- Lucy to pani ze sklepu, z którą widuję się od ponad miesiąca. A Jackson jest najbardziej wkurzającą osobą, jaka chodzi po tej ziemi bo myśli, że może wszystko dlatego że wydał jeden album. Udało mu się, i co? Teraz wydaje mu się, że jest najważniejszy na świecie i...
- Michael Jackson? - przerwała mi mama. - Ty to masz już jakieś urojenia. Skąd niby Michael Jackson znajdowałby się w waszym towarzystwie? No proszę cię. Może i jest teraz znowu w Gary ale to nie znaczy, że...
- On jest chłopakiem Samanthy.
Po tych słowach zamilkła. Przez chwilę przypominała sobie chyba, kim jest wspomniana dziewczyna i kiedy już osiągnęła swój cel, spojrzała na mnie zdziwiona.
- Czyli jedziemy, tak?
Wybiegłam z pokoju i skierowałam się w stronę schodów.
Nie byłabym sobą, gdybym sobie czegoś nie zrobiła.
Potknęłam się o jakiś przedmiot na przedostatnim schodku i zaliczyłam bliskie spotkanie twarzy z podłogą.
- Cholera jasna, Gabrielle! - krzyknęłam gdy zlokalizowałam obiekt. - Złaź tu, idiotko i to zabierz!
- Jak ty się wyrażasz?! - Z pokoju wybiegł Tom. - Gabrielle, chodź tutaj! Wyjaśnicie sobie to.
Zaspana dziewczyna znalazła się obok swojego taty i spojrzała na mnie ze śmiechem. Podparłam się na łokciach i przyłożyłam rękę do obolałego miejsca. Ta tylko spojrzała na dół schodów i uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
Myślałam, że już bardziej nie można.
- Moja kosmetyczka! - pisnęła. - Dzięki, Hope! Myślałam, że już jej nie znajdę! - Zeszła spokojnie po stopniach i podniosła przedmiot. Rozejrzałam się dookoła. Pod ręką miałam tylko kapcia Toma... Lepsze to niż nic.
Cisnęłam owym przedmiotem w blondynkę. Dostała w ramie, ale z niej jest większa sierota niż ze mnie, więc straciła równowagę i przewróciła się na podłogę. Miała to szczęście, że wylądowała na tyłku, na przeciwko mnie. W jej oczach zebrały się łzy, warga zaczęła drżeć a palce nerwowo drapać wykładzinę ostatniego schodka.
Już ja to znam. „Popłaczę sobie trochę, to ujdzie mi na sucho i zwalę winę na Hope”.
- Tato! Widziałeś to?! - wydarła się rozhisteryzowanym głosem. - Ja nie zrobiłam jej tego celowo, a ona walnęła mnie butem, i to twoim! Nie przeproszę jej teraz, nie ma mowy! A ty lepiej daj jej jakąś karę albo szlaban.
Prychnęłam.
- To kapeć, ślepa jesteś? A poza tym, celowałam w głowę. No ale cóż, nie wyszło... Następnym razem bardziej się postaram. - Podniosłam się z ziemi i poprawiłam zsunięte spodnie.
Usłyszałam skrzypnięcie łazienkowych drzwi. Na górze pojawiła się mama i zagubionym wzrokiem błądziła po pomieszczeniu.
- Co to były za krzyki? - spytała. - Czemu masz czerwony policzek, Hope? I czemu Gabrielle płacze? Ktoś mi to wyjaśni?
- Ja! - zgłosiła się siostra. - Bo Hope...
- Przewróciła się na schodach - przerwałam i kontynuowałam za nią: - A moja kochana siostra ruszyła mi z pomocą. Pech chciał, że ona też się potknęła i złamała paznokcia. Proste? Proste. - Podbiegłam do mamy i pociągnęłam ją za rękę w stronę drzwi wyjściowych. Ona była kompletnie zdezorientowana, ale nie protestowała.
Zapakowałyśmy się do auta i w ciszy ruszyłyśmy. W pewnej chwili włączyłam radio. Oczywiście nie obyło się bez wiadomości, a w nich - naszej supergwiazdeczki i mojej przyjaciółki.
- Mówią teraz o tej twojej Samancie? - spytała. - Czemu nie powiedzą, kim jest? Tylko ciągle dziewczyna i nic więcej...
- Bo nie wiedzą.
- Czemu?
- Bo starają się to ukrywać na tyle, na ile to możliwe. A co?
- Wiesz, można by im o tym powiedzieć.
- Komu? - Zaczęłam domyślać się, o co chodzi. Błagałam się tylko, żebym się myliła.
- No dziennikarzom. - Spojrzała w lusterko. - Zarobimy na pewno na tym trochę kasy... Nikt się nie dowie.
- Co? - zakrztusiłam się. - Jak możesz w ogóle o tym myśleć? Mało ci pieniędzy?! Chcesz zarobić kosztem mojej przyjaciółki? Ona nie będzie miała wtedy normalnego życia! Jesteś okropna, wiesz?! A co, jeśli ty byłabyś w takiej sytuacji?
Nie odpowiedziała.

~*~

- Mam po ciebie przyjechać?
- Nie. Tata mnie odwiezie. Będę wieczorem.
Trzasnęłam drzwiami. Byłam na nią zła. Bardziej niż wtedy, kiedy zapomniała o moich urodzinach. Mnie może obrażać, wyzywać, poniżać czy nawet rujnować życie - byle od moich bliskich trzymała się jak najdalej.
Weszłam na duże podwórko. Zamknęłam za sobą furtkę i od razu przywitał mnie DooDoo.
- Cześć, mały - powiedziałam i podrapałam go za uchem. - No co? Też się cieszę, że cię widzę! Gdzie jest twój pan? No gdzie?
Tata sprawił sobie psa zaraz po tym, kiedy się tu wprowadził. To oczywiste, bo zawsze chciał mieć Owczarka Niemieckiego. Określenie „Mały” nie pasowało tu ani trochę, ale kiedyś faktycznie taki był i tak już zostało.
Zaczął szczekać głośniej, niż kiedykolwiek. Śmiejąc się, podeszłam do drzwi wejściowych i weszłam do środka. Pies się uspokoił, więc w domu panowała kompletna cisza. Zdjęłam buty, kurtkę i położyłam na podłodze torbę, po czym zapukałam do sypialni. Nikt mi nie odpowiedział, więc uchyliłam drzwi. Znalazłam tam mojego tatusia, śpiącego na łóżku.
Był sam.
Stwierdziłam, że nie ma sensu go budzić i powędrowałam do kuchni. Zobaczyłam pustą miskę pod ścianą. Nalałam psu wody,a ten popatrzył na mnie tą słynną, psią miną.
- Nie, młody. Nie tym razem - powiedziałam i odeszłam do salonu. Ten jak na sznurku ciągnął się za mną. - No weź. Nie wolno mi.
Usiadł przede mną, tym samym blokując przejście do salonu. Przygryzłam wargę i wróciłam się do kuchni.
- Co ty ze mną robisz... - Westchnęłam. - Drugi Dylan.
Nic nie poradziłam na to, że kochałam zwierzęta. Może nie tak bardzo jak Sam, ale jednak zajmowały sporą część mojego życia. Opiekowanie się nimi sprawiało mi radość. Widziałam w nich coś więcej niż tylko zwierzęta - były to przecież istoty żyjące i czujące tak samo jak my, tylko trochę inaczej to ukazywały. To jest tak jak z ludźmi - każdy przeżywa wszystko w inny sposób.
Położyłam czerwoną, pełną jedzenia miskę obok stołu. Pies od razu zanurzył w nim swój pysk, więc nie przeszkadzając mu odeszłam do salonu. Usiadłam na kanapie i spojrzałam na przedmiot leżący na szafce. Chwilę zastanawiałam się, co to może być, bo zasłaniała mi położona obok niego reklamówka, ale już po chwili to dostrzegłam.
Wstałam i podeszłam do drewnianego mebla. Była to ramka ze zdjęciem taty i Emily.
Kim była Emily? Wspomnianą nie tak dawno dziewczyną mojego ojca. To ładna blondynka, niewyglądającą na swój wiek. Zawsze uśmiechnięta i radosna, z tego co mówił tata.
Posmutniałam i spojrzałam na zdjęcie stojące z tyłu. Tam była stara fotografia mnie i taty. Kiedyś ona stała na miejscu nowej...
- Ugrh, jestem idiotką - powiedziałam do siebie. - Nie powinnam się przejmować takimi rzeczami... Przecież to tylko kilka centymetrów różnicy.
Odeszłam od szafki, jednak zaraz zawróciłam. Szybko przestawiłam „naszą” ramkę bliżej i usłyszałam otwierające się drzwi. To pewnie Emily, przeszło mi przez myśl i szybko pobiegłam do przedpokoju.
No cóż, nie myliłam się. Wysoka blondynka otworzyła drzwi łokciem i z portfelem w ustach oraz trzema torbami w rękach przebiła się do domu. Położyła wszystko na podłodze, zamknęła dom i się na mnie popatrzyła. Na jej pogodnej twarzy pojawił się uśmiech.
- Hope?
Nigdy wcześniej nie widziałyśmy się na oczy. Ona ani mnie, ani ja jej. Chyba, że na zdjęciach, to nawet przed chwilą - ale i tak zdążyłam się o niej dużo dowiedzieć. Tata sporo o niej mówił... ciekawe, czy jej też opowiadał tyle o mnie?
Przytaknęłam delikatnie i wymusiłam uśmiech.
- Miło mi cię poznać. - Podeszła do mnie i mnie przytuliła.
Ładnie pachniała.
- Mnie również - odpowiedziałam i odwzajemniłam uśmiech. - Tata śpi - dodałam po oderwaniu. - Co jest w tych torbach?
Czekaj. Co?
- Nie, nie chciałam o to spytać.. znaczy się chciałam, ale nie miałam zamiaru tego wymówić. Oczywiście, miałam w planach dowiedzieć się co tam jest, bo jestem...
- Ciekawska? - dokończyła za mnie. - Wiem. Adam o tym mówił.
No masz. Uzyskałam odpowiedź.
- Przepraszam - burknęłam, a moje policzki nabrały czerwonego koloru. Ładne pierwsze wrażenie.
- Składniki na pizzę - powiedziała nagle. - Pomożesz mi zrobić?
- Co?
- Spytałam, czy pomożesz mi zrobić pizzę. - Roześmiała się.

- Wiem. - Jestem największym debilem świata. - Znaczy się tak, pomogę.  

~~~~~~~~~
Witam po długiej przerwie.
Teraz tak na szybko, bo pracuję nad pewnym projektem i Kamila mi w tym pomaga. W tym momencie.
Co u was? Jak tam po świętach? Ja mam teraz ferie i mogę wylegiwać się ile wlezie. 
Tyle książek do przeczytania (i napisania)! Aż się żyć zachciewa.
Krótko dzisiaj, bardzo krótko. 
Yeaew, szykuj się na podpalone włosy. Ten rozdział będzie speszial for ju. 8|
Żegnam się z wami, wracając do mojego superproelomega projektu.
Całkowicie rozwalona dopiska, ale piszę pod presją.
Bye! ♥


10 komentarzy:

  1. Jest nowa część ootakk <3 dzisiaj mało Michaela:( szkoda, ale czekam z niecierpliwoscia na nowe części,jesteś świetna.Oby notka się pojawiła za tydzień bo nie wytrzymam haha :D życzę weny i powodzenia <3 / Angelika

    OdpowiedzUsuń
  2. Więcej Michael'a! hihi
    Wpis super, z niecierpliwością czekam na następny!
    Pozdrawiam,
    Paulina

    OdpowiedzUsuń
  3. Zgadzam się z przedmówcami powyżej więcej Michaela poprosimy. :D
    Wpis super, cieszę się że powróciła jedna z wielu moich ulubionych blogerek. Piszesz naprawdę cudownie. Już nie mogę się doczekać kiedy dodasz kolejną część opowiadania.
    Pozdrawiam i życzę weny,
    K@te :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Witaj! :D Nadrobiłam! :D Piszesz cudownie! :D Zgadzam się z powyższymi komentarzami- WIĘCEJ MICHAELA! :D Zapraszam też do siebie:
    http://whoisit1.blogspot.com :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Witaj, zostałaś nominowana do LBA :) Wszystkie szczegóły tutaj: http://lastchancestory.blogspot.com/2015/01/lba.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O jejku, dziękuję! Uwielbiam Cię, mogę nawet powiedzieć, że to zaszczyt dostać nominację od Ciebie.
      Ps kocham czytać Twojego aska.

      Usuń
  6. Oh, no co ja mogę napisać? Rozdział bardzo mi się podoba! Czekam z niecierpliwością na następny i mam nadzieję, że będzie więcej Michaela! :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Też piszę opowiadania :) Jestem fanką Michaela :) Zapraszam na mojego bloga http://tolerancyjna92.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Zaczynam nadrabiać zaległości w czytaniu.

    Rozdział fajny, ja nie będę pisać, że chce więcej Michaela, poczekam sobie jestem cierpliwa.

    Idę czytać dalej i nadrabiać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze nie napisałam jednego - wygląd bloga podoba mi się nowy, ale przyzwyczajenie do starego pozostało.

      Usuń