„Ładnie pachniała."
Zapukałam w
przeciętnej wielkości drewniane drzwi. Nikt mi nie odpowiadał
przez kilka minut, więc otworzyłam je kluczem. W środku panowała
cisza i pustka. Pewnie śpią, pomyślałam i wdrapałam się po
schodach do swojego pokoju. Walnęłam pod łóżko torbę, a
że nie chciało mi się jej rozpakowywać wyjęłam nową. Położyłam
ją na miękkim materacu i spakowałam do niej najpotrzebniejsze
rzeczy, w tym mojego wielkiego pluszowego psa.
- Dobrze cię znowu
widzieć - powiedziałam do niego i zaraz potem zniknął za ciemnym
materiałem. Uśmiechnęłam się delikatnie, zrzuciłam swoje ciuchy
i wyjęłam z szafy nowe. Na moich nogach znalazły się czarne
jeansy, a na górze szara, luźna bluza którą kiedyś
podwinęłam tacie.
Zbiegłam do salonu
spodziewając się tego, że inni już wstali. Jak się okazało, nic bardziej mylnego.
Wzięłam więc miskę, nalałam do niej letniej wody i wróciłam
się na piętro, tym razem to sypialni mamy i Toma. Nie pukając,
weszłam do pokoju i stanęłam przy łóżku.
Zrobić to czy nie?
Raz kozie śmierć, mówią.
Odwróciłam do góry nogami naczynie, a zawartość
momentalnie zmieniła miejsce swojego bytu. Matka zerwała się jak
oparzona, z burzą - mokrych już - włosów na głowie i
zdezorientowanym wyrazem twarzy.
- Co ty sobie wyobrażasz?! - krzyknęła wściekła. - Czyś ty
kompletnie zgłupiała?
- Bardziej się nie da. - Wyszczerzyłam się. - Pamiętasz może, co
mi ostatnio obiecałaś?
- Miałam cię dzisiaj zawieść do ojca, ale to przecież później...
Która jest godzina?
- Kochana mamusiu. - Spojrzałam na zegarek stojący na półce.
- Mieliśmy tam pojechać koło godziny jedenastej, jednakże jest
już grubo po trzynastej. Wiąże się to z tym, że już dawno
powinnaś stać na nogach i się o mnie martwić...
- Czemu przyszłaś tak późno? - zmieniła temat. - Myślałam,
że wyjaśniłyśmy sobie to, o której wrócisz.
Nie denerwuj mnie. Proszę, nie denerwuj mnie b a r d z i e j.
- Nastąpiły pewne, hmm... Można powiedzieć, że komplikacje -
wyjaśniłam niepewnie. - Ale to nieważne. To zawieziesz mnie, czy
nie?
- Skoro nieważne, to nieważne... Daj mi pół godziny.
- Wcale nie jest nieważne. - Tom podniósł się do pozycji
siedzącej. Skąd ty się tu, do jasnej cholery, wziąłeś? - Jakie
komplikacje? Mamy prawo wiedzieć. A ty, Veronica nie powinnaś
puszczać jej wszystkiego płazem, tak jak to robisz zawsze.
- Nie mogłeś spać dłużej? - warknęłam. Spojrzał na mnie taką
pogardą w oczach, jakby stał za kratami celi więziennej w której
się znajduję.
Wiem, że by tego chciał.
- Hope - wtrąciła mama - on ma rację. Co się stało?
- Boże, za co. - Schowałam twarz w dłoniach. Słysząc znaczące
chrząknięcie, spojrzałam na nich. - No dobra... To przez Michaela!
Zatrzymywał mnie tak długo, że musiałam iść na nogach. Po
drodze wstąpiłam jeszcze do pani Parker, znaczy, do Lucy i tak oto
jestem tutaj.
- Jaka Lucy? I jaki Michael? - Mama spojrzała na mnie podejrzliwie.
Uderzyłam się dłonią w czoło i westchnęłam ze zwątpieniem.
- Czemu to jest takie ważne?
- Bo jest! Gadaj. Tylko przeciągasz i później pojedziemy.
- Lucy to pani ze sklepu, z którą widuję się od ponad
miesiąca. A Jackson jest najbardziej wkurzającą osobą, jaka
chodzi po tej ziemi bo myśli, że może wszystko dlatego że wydał
jeden album. Udało mu się, i co? Teraz wydaje mu się, że jest
najważniejszy na świecie i...
- Michael Jackson? - przerwała mi mama. - Ty to masz już jakieś
urojenia. Skąd niby Michael Jackson znajdowałby się w waszym
towarzystwie? No proszę cię. Może i jest teraz znowu w Gary ale to
nie znaczy, że...
- On jest chłopakiem Samanthy.
Po tych słowach zamilkła. Przez chwilę przypominała sobie chyba,
kim jest wspomniana dziewczyna i kiedy już osiągnęła swój
cel, spojrzała na mnie zdziwiona.
- Czyli jedziemy, tak?
Wybiegłam z pokoju i skierowałam się w stronę schodów.
Nie byłabym sobą, gdybym sobie czegoś nie zrobiła.
Potknęłam się o jakiś przedmiot na przedostatnim schodku i
zaliczyłam bliskie spotkanie twarzy z podłogą.
- Cholera jasna, Gabrielle! - krzyknęłam gdy zlokalizowałam
obiekt. - Złaź tu, idiotko i to zabierz!
- Jak ty się wyrażasz?! - Z pokoju wybiegł Tom. - Gabrielle, chodź
tutaj! Wyjaśnicie sobie to.
Zaspana dziewczyna znalazła się obok swojego taty i spojrzała na
mnie ze śmiechem. Podparłam się na łokciach i przyłożyłam rękę
do obolałego miejsca. Ta tylko spojrzała na dół schodów
i uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
Myślałam, że już bardziej nie można.
- Moja kosmetyczka! - pisnęła. - Dzięki, Hope! Myślałam, że już
jej nie znajdę! - Zeszła spokojnie po stopniach i podniosła
przedmiot. Rozejrzałam się dookoła. Pod ręką miałam tylko
kapcia Toma... Lepsze to niż nic.
Cisnęłam owym przedmiotem w blondynkę. Dostała w ramie, ale z
niej jest większa sierota niż ze mnie, więc straciła równowagę
i przewróciła się na podłogę. Miała to szczęście, że
wylądowała na tyłku, na przeciwko mnie. W jej oczach zebrały się
łzy, warga zaczęła drżeć a palce nerwowo drapać wykładzinę
ostatniego schodka.
Już ja to znam. „Popłaczę sobie trochę, to ujdzie mi na sucho i
zwalę winę na Hope”.
- Tato! Widziałeś to?! - wydarła się rozhisteryzowanym głosem. -
Ja nie zrobiłam jej tego celowo, a ona walnęła mnie butem, i to
twoim! Nie przeproszę jej teraz, nie ma mowy! A ty lepiej daj jej
jakąś karę albo szlaban.
Prychnęłam.
- To kapeć, ślepa jesteś? A poza tym, celowałam w głowę. No ale
cóż, nie wyszło... Następnym razem bardziej się postaram.
- Podniosłam się z ziemi i poprawiłam zsunięte spodnie.
Usłyszałam skrzypnięcie łazienkowych drzwi. Na górze
pojawiła się mama i zagubionym wzrokiem błądziła po
pomieszczeniu.
- Co to były za krzyki? - spytała. - Czemu masz czerwony policzek, Hope? I czemu Gabrielle płacze? Ktoś mi to wyjaśni?
- Ja! - zgłosiła się siostra. - Bo Hope...
- Przewróciła się na schodach - przerwałam i kontynuowałam
za nią: - A moja kochana siostra ruszyła mi z pomocą. Pech chciał,
że ona też się potknęła i złamała paznokcia. Proste? Proste. -
Podbiegłam do mamy i pociągnęłam ją za rękę w stronę drzwi
wyjściowych. Ona była kompletnie zdezorientowana, ale nie
protestowała.
Zapakowałyśmy się do auta i w ciszy ruszyłyśmy. W pewnej chwili
włączyłam radio. Oczywiście nie obyło się bez wiadomości, a w
nich - naszej supergwiazdeczki i mojej przyjaciółki.
- Mówią teraz o tej twojej Samancie? - spytała. - Czemu nie
powiedzą, kim jest? Tylko ciągle dziewczyna i nic więcej...
- Bo nie wiedzą.
- Czemu?
- Bo starają się to ukrywać na tyle, na ile to możliwe. A co?
- Wiesz, można by im o tym powiedzieć.
- Komu? - Zaczęłam domyślać się, o co chodzi. Błagałam się
tylko, żebym się myliła.
- No dziennikarzom. - Spojrzała w lusterko. - Zarobimy na pewno na
tym trochę kasy... Nikt się nie dowie.
- Co? - zakrztusiłam się. - Jak możesz w ogóle o tym
myśleć? Mało ci pieniędzy?! Chcesz zarobić kosztem mojej
przyjaciółki? Ona nie będzie miała wtedy normalnego życia!
Jesteś okropna, wiesz?! A co, jeśli ty byłabyś w takiej sytuacji?
Nie odpowiedziała.
~*~
- Mam po ciebie przyjechać?
- Nie. Tata mnie odwiezie. Będę wieczorem.
Trzasnęłam drzwiami. Byłam na nią zła. Bardziej niż wtedy,
kiedy zapomniała o moich urodzinach. Mnie może obrażać, wyzywać,
poniżać czy nawet rujnować życie - byle od moich bliskich
trzymała się jak najdalej.
Weszłam na duże podwórko. Zamknęłam za sobą furtkę i od
razu przywitał mnie DooDoo.
- Cześć, mały - powiedziałam i podrapałam go za uchem. - No co?
Też się cieszę, że cię widzę! Gdzie jest twój pan? No
gdzie?
Tata sprawił sobie psa zaraz po tym, kiedy się tu wprowadził. To
oczywiste, bo zawsze chciał mieć Owczarka Niemieckiego. Określenie
„Mały” nie pasowało tu ani trochę, ale kiedyś faktycznie taki
był i tak już zostało.
Zaczął szczekać głośniej, niż kiedykolwiek. Śmiejąc się,
podeszłam do drzwi wejściowych i weszłam do środka. Pies się
uspokoił, więc w domu panowała kompletna cisza. Zdjęłam buty,
kurtkę i położyłam na podłodze torbę, po czym zapukałam do
sypialni. Nikt mi nie odpowiedział, więc uchyliłam drzwi.
Znalazłam tam mojego tatusia, śpiącego na łóżku.
Był sam.
Stwierdziłam, że nie ma sensu go budzić i powędrowałam do
kuchni. Zobaczyłam pustą miskę pod ścianą. Nalałam psu wody,a
ten popatrzył na mnie tą słynną, psią miną.
- Nie, młody. Nie tym razem - powiedziałam i odeszłam do salonu.
Ten jak na sznurku ciągnął się za mną. - No weź. Nie wolno mi.
Usiadł przede mną, tym samym blokując przejście do salonu.
Przygryzłam wargę i wróciłam się do kuchni.
- Co ty ze mną robisz... - Westchnęłam. - Drugi Dylan.
Nic nie poradziłam na to, że kochałam zwierzęta. Może nie tak
bardzo jak Sam, ale jednak
zajmowały sporą część mojego życia. Opiekowanie się nimi
sprawiało mi radość. Widziałam w nich coś więcej niż tylko
zwierzęta - były to przecież istoty żyjące i czujące tak samo
jak my, tylko trochę inaczej to ukazywały. To jest tak jak z ludźmi
- każdy przeżywa wszystko w inny sposób.
Położyłam czerwoną, pełną jedzenia miskę obok stołu. Pies od
razu zanurzył w nim swój pysk, więc nie przeszkadzając mu
odeszłam do salonu. Usiadłam na kanapie i spojrzałam na przedmiot
leżący na szafce. Chwilę zastanawiałam się, co to może być, bo
zasłaniała mi położona obok niego reklamówka, ale już po
chwili to dostrzegłam.
Wstałam i podeszłam do drewnianego mebla. Była to ramka ze
zdjęciem taty i Emily.
Kim była Emily? Wspomnianą nie tak dawno dziewczyną mojego ojca.
To ładna blondynka, niewyglądającą na swój wiek. Zawsze
uśmiechnięta i radosna, z tego co mówił tata.
Posmutniałam i spojrzałam na zdjęcie stojące z tyłu. Tam była
stara fotografia mnie i taty. Kiedyś ona stała na miejscu nowej...
- Ugrh, jestem idiotką - powiedziałam do siebie. - Nie powinnam się
przejmować takimi rzeczami... Przecież to tylko kilka centymetrów
różnicy.
Odeszłam od szafki, jednak zaraz zawróciłam. Szybko
przestawiłam „naszą” ramkę bliżej i usłyszałam otwierające
się drzwi. To pewnie Emily, przeszło mi przez myśl i szybko
pobiegłam do przedpokoju.
No cóż, nie myliłam się. Wysoka blondynka otworzyła drzwi
łokciem i z portfelem w ustach oraz trzema torbami w rękach
przebiła się do domu. Położyła wszystko na podłodze, zamknęła
dom i się na mnie popatrzyła. Na jej pogodnej twarzy pojawił się
uśmiech.
- Hope?
Nigdy wcześniej nie widziałyśmy się na oczy. Ona ani mnie, ani ja
jej. Chyba, że na zdjęciach, to nawet przed chwilą - ale i tak
zdążyłam się o niej dużo dowiedzieć. Tata sporo o niej mówił...
ciekawe, czy jej też opowiadał tyle o mnie?
Przytaknęłam delikatnie i wymusiłam uśmiech.
- Miło mi cię poznać. - Podeszła do mnie i mnie przytuliła.
Ładnie pachniała.
- Mnie również - odpowiedziałam i odwzajemniłam uśmiech. -
Tata śpi - dodałam po oderwaniu. - Co jest w tych torbach?
Czekaj. Co?
- Nie, nie chciałam o to spytać.. znaczy się chciałam, ale nie
miałam zamiaru tego wymówić. Oczywiście, miałam w planach
dowiedzieć się co tam jest, bo jestem...
- Ciekawska? - dokończyła za mnie. - Wiem. Adam o tym mówił.
No masz. Uzyskałam odpowiedź.
- Przepraszam - burknęłam, a moje policzki nabrały czerwonego
koloru. Ładne pierwsze wrażenie.
- Składniki na pizzę - powiedziała nagle. - Pomożesz mi zrobić?
- Co?
- Spytałam, czy pomożesz mi zrobić pizzę. - Roześmiała się.
- Wiem. - Jestem największym debilem świata. - Znaczy się tak,
pomogę.
~~~~~~~~~
Witam po długiej przerwie.
Teraz tak na szybko, bo pracuję nad pewnym projektem i Kamila mi w tym pomaga. W tym momencie.
Co u was? Jak tam po świętach? Ja mam teraz ferie i mogę wylegiwać się ile wlezie.
Tyle książek do przeczytania (i napisania)! Aż się żyć zachciewa.
Krótko dzisiaj, bardzo krótko.
Yeaew, szykuj się na podpalone włosy. Ten rozdział będzie speszial for ju. 8|
Żegnam się z wami, wracając do mojego superproelomega projektu.
Żegnam się z wami, wracając do mojego superproelomega projektu.
Całkowicie rozwalona dopiska, ale piszę pod presją.
Bye! ♥
Jest nowa część ootakk <3 dzisiaj mało Michaela:( szkoda, ale czekam z niecierpliwoscia na nowe części,jesteś świetna.Oby notka się pojawiła za tydzień bo nie wytrzymam haha :D życzę weny i powodzenia <3 / Angelika
OdpowiedzUsuńWięcej Michael'a! hihi
OdpowiedzUsuńWpis super, z niecierpliwością czekam na następny!
Pozdrawiam,
Paulina
Zgadzam się z przedmówcami powyżej więcej Michaela poprosimy. :D
OdpowiedzUsuńWpis super, cieszę się że powróciła jedna z wielu moich ulubionych blogerek. Piszesz naprawdę cudownie. Już nie mogę się doczekać kiedy dodasz kolejną część opowiadania.
Pozdrawiam i życzę weny,
K@te :)
Witaj! :D Nadrobiłam! :D Piszesz cudownie! :D Zgadzam się z powyższymi komentarzami- WIĘCEJ MICHAELA! :D Zapraszam też do siebie:
OdpowiedzUsuńhttp://whoisit1.blogspot.com :D
Witaj, zostałaś nominowana do LBA :) Wszystkie szczegóły tutaj: http://lastchancestory.blogspot.com/2015/01/lba.html
OdpowiedzUsuńO jejku, dziękuję! Uwielbiam Cię, mogę nawet powiedzieć, że to zaszczyt dostać nominację od Ciebie.
UsuńPs kocham czytać Twojego aska.
Oh, no co ja mogę napisać? Rozdział bardzo mi się podoba! Czekam z niecierpliwością na następny i mam nadzieję, że będzie więcej Michaela! :D
OdpowiedzUsuńTeż piszę opowiadania :) Jestem fanką Michaela :) Zapraszam na mojego bloga http://tolerancyjna92.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńZaczynam nadrabiać zaległości w czytaniu.
OdpowiedzUsuńRozdział fajny, ja nie będę pisać, że chce więcej Michaela, poczekam sobie jestem cierpliwa.
Idę czytać dalej i nadrabiać.
Jeszcze nie napisałam jednego - wygląd bloga podoba mi się nowy, ale przyzwyczajenie do starego pozostało.
Usuń