„Kocha
się bezwarunkowo...”
Sama nie
wiedziałam, co wyglądało lepiej - chłopcy stojący na przeciwko
nas, czy otaczający wszystkich pokój. Był naprawdę bardzo ładnie
wystrojony. Aż nie chciało się wierzyć, że zdążyli to wszystko
zrobić w dwie godziny.
Choinka stała tu
już od wczoraj, do wiszących na każdej gałązce bombek dodano
tylko kolorowe i migoczące światełka. Pod nią spoczywały
delikatnie oświetlone paczki z prezentami. W pokoju panował
półmrok, co dodawało magicznego klimatu. Na ogromnych oknach
balkonowych poprzyczepiane były również lampki. Srebrne,
złote i czerwone łańcuchy świąteczne zawisły nad ładnie
zastawionym stołem. Na jego środku stały dwie butelki wina i sześć
kieliszków. Po prawej stronie znajdowały się sałatki i
ciasto, po drugiej babeczki i różnego rodzaju słodycze.
Chłopaki... Huh.
Dylan założył
zwykłe czarne spodnie, białą podkoszulkę i marynarkę. Niby nic
takiego, ale z tymi poczochranymi włosami wyglądał świetnie.
Louis wyglądał
jak przeciwieństwo Diany. Był za delikatny... A jasno-niebieskie
jeansy i różowa koszula wcale mu nie pomagały.
Jackson również
jakoś się nie wyróżniał. Czarne jeansy i zdecydowanie za
duża, zielona koszula. Mogło by się zdawać, że on i Samantha się
zmówili. Może nie wyglądali identycznie, ale coś sprawiało,
że do siebie pasowali.
Uśmiechał się
jak dziecko, starając zamaskować ukradkowe spojrzenia kierowane w
moją stronę. Sam, stojąca obok mnie pewnie myślała, że to w nią
się wgapia - co po części było prawdą.
Oj, Panie Ładny.
Wkurzasz mnie coraz bardziej.
- Pięknie
wyglądasz. - Jako pierwszy odezwał się Michael. Wyciągnął dłoń
w kierunku blondynki i poprowadził ją do stołu. Później to
samo zrobił Louis, a na końcu Dylan.
- Ta sukienka to
był dobry wybór - wymruczał mi do ucha Black. Skrzywiłam się na te słowa. Wcale nie lubiłam nosić sukienek, ale musiałam to robić dla niego.
Pokręciłam głową
z dezaprobatą i szybko usiadłam naprzeciw Samanthy.
~*~
Po
godzinie atmosfera zrobiła się bardzo przyjemna. Muzyka cicho
leciała w tle, pyszne jedzenie z talerzy ubywało, śmialiśmy się i
rozmawialiśmy.
- Hope,
a może jednak się napijesz? - Diana podsunęła mi kieliszek pod
nos. - Albo ty, Michael? Jeszcze dzisiaj nic nie piliście, poza
sokiem pomarańczowym. Co wy, dzieci?
- Nie
mam ochoty - odparłam i uśmiechnęłam się delikatnie.
Naprawdę
nie chciałam tego robić. Po tej imprezie u Dominici i porannym kacu
miałam dość. Mam bardzo słabą głowę, jeśli chodzi o alkohol.
Wypiłam wtedy ledwie kilka drinków, które nie były
zbyt mocne, ale i tak pół opakowania tabletek wylądowało w
moim żołądku.
- Ja również
- powiedział Michael.
I jakby nie było
pytania, każdy powrócił do luźnej rozmowy o wszystkim i o
niczym.
- To ja może pójdę
wyjąć pizzę - zaproponowałam i wstałam.
- Pomogę ci. -
Blondynka uśmiechnęła się promiennie.
Razem wyszłyśmy
do kuchni. Okazało się, że ciasto jeszcze nie było gotowe, więc
poczekałyśmy tam chwilę. W międzyczasie Sam wspomniała coś o
Michaelu, jakiś tekst typu że jest cudowny, standard.
- Samantha... -
zaczęłam niepewnie. - Chciałam się ciebie o coś spytać. Tylko
się nie złość, okej?
- Mam się bać? -
Zaśmiała się.
- Nie będę owijać
w bawełnę. - Odwróciłam wzrok. - Jesteś pewna tego związku
z Michaelem? Nie odbieraj tego źle, po prostu...
- Sugerujesz coś?
- Założyła ręce na pierś. - Ja kocham jego, a on kocha mnie. Co
sobie myślałaś?
- Po prostu... Boję
się o ciebie. Jesteście ze sobą ponad dwa tygodnie. Czy to nie za
wcześnie, żeby wiedzieć, że będziecie już „na zawsze”?
- Ty miałaś
wątpliwości na początku twojego związku z Dylanem?
- Nie, ale...
- No właśnie -
przerwała mi. - Więc nie mów mi, jak jest.
- Nie chcę ci tego
mówić. - Przeniosłam na nią wzrok. - Ale chcę się
upewnić, czy jesteś świadoma tego, na co się targasz.
- Czyli?
- Michael to
rozwijająca się gwiazda muzyki. Już ma tysiące, jak nie miliony
fanów, a to dopiero początek... Nie będziecie mogli nigdzie
wyjść, na spacer, do kina albo chociaż na głupie lody. Wszędzie
będą fani, paparazzi, dziennikarze. Jesteś świadoma tego, co
kiedyś będziesz przeżywać? Gdy będziesz czytała artykuły o
swoim chłopaku w gazecie? Gdy na jego koncertach będzie rzucało
się na niego pełno rozwrzeszczanych dziewczyn? A gdy dowiedzą się,
że ma dziewczynę... Wtedy to ty będziesz tematem numer jeden.
Pewnego razu niczego nieświadoma pójdziesz do sklepu i nagle
usłyszysz „Ej! To ona! Dziewczyna Michaela Jacksona!”. Jesteś
tego świadoma? Przemyślałaś to wszystko?
Nie odpowiedziała
mi od razu. Zapatrzona w odległy punkt milczała przez chwilę.
- Tak -
odpowiedziała w końcu. - Rozumiem to, że się martwisz, ale ja go
kocham. A jak sama powtarzałaś, nie można patrzeć na takie rzeczy
jeśli chodzi o miłość. Kocha się bezwarunkowo... Gdyby każdy tak
na niego patrzył, to w przyszłości skończyłby jako samotny
dziadek. Nie chciałby tego, ja też nie chcę.
- No tak, masz
rację - odpowiedziałam. - To co powiedziałam było nie na miejscu.
- Splotłam swoje dłonie. - Przepraszam.
- Wcale nie. To
miłe, że się o mnie tak troszczysz. - Podeszła do mnie i mnie
przytuliła. Odwzajemniłam uścisk.
- Co tak długo? -
Do pomieszczenia wparował temat naszych rozmów. - Och, widzę,
że przerwałem. Przepraszam, już wychodzę...
- Nic się nie
stało - odpowiedziała szybko Sam. - O co chodzi?
- Ta trójka
była tak pochłonięta rozmową o cieście, jakie upiekła Hope, że
nawet nie zauważyli że nie wracacie przez długi czas. - Uśmiechnął
się. - Więc... Ej, nie przypala się coś wam?
- Cholera -
mruknęłam i w trybie ekspresowym otworzyłam piekarnik. Z tego
wszystkiego zapomniałam założyć rękawiczki.
Poparzenie bolało
jak nie wiem.
- Ał! -
krzyknęłam. - Ta pizza niesie za sobą same nieszczęścia!
Michael spojrzał na mnie z pretensją i troską. Samantha natomiast skierowała swoje spojrzenie na niego, z wielkim znakiem zapytania na twarzy.
Tak, kurde. Ja tu cierpię, a ci jakby nigdy nic się na siebie gapią. Jeszcze się obściskiwać zacznijcie, zamiast zająć się ranną.
- Nieważne -
odpowiedział i do mnie podszedł. - Kochanie, proszę, wyjmij tą pizzę z piekarnika.
Tylko nie zapomnij rękawiczki, a ja...
- Bardzo śmieszne
- warknęłam.
- A ja opatrzę
Pani Niezdarze rękę - dokończył.
Wywróciłam
oczami i usiadłam na krześle. Michael pogrzebał trochę w szafce i
zamrażarce, po czym się do mnie dosiadł. Wziął moją dłoń w
swoją. Odruchowo mu się wyrwałam.
- Spokojnie -
powiedział. - Chcę ci tylko pomóc, nie bój się.
- To mnie bolało.
- Tak, a ja jestem Królowa Elżbieta.
- Jeszcze czego. W takim razie ja jestem Michael Jackson.
To było niezbyt trafione porównanie, prawda?
- Skoro tak, to przystojnie dziś wyglądasz. - Uśmiechnął się i znowu chwycił moją dłoń w swoją.
Miał takie ciepłe ręce... Jeju, jak kocyk. Czemu Dylan takich nie ma?
Oddałam się w
jego opiekę. Przyłożył lód do oparzenia i posmarował
specjalną maścią. Na koniec owinął trzy palce bandażem.
Było mi o niebo
lepiej.
- To ten... Dzięki - wydusiłam.
- Zawsze do usług, złotko.
A już miałam nadzieję na to, że wydobrzał choć w najmniejszym stopniu.
Wstałam i wyjęłam
z szafki kilka talerzy i sztućców.
- Mogłabyś ją
pokroić? - poprosiłam Sam. - Jak widzisz, prawą rękę mam
trochę...
- Nie ma sprawy.
Gdy blondynka
skończyła, zanieśliśmy wszystko do salonu. Usiadłam obok Dylana
i sięgnęłam po jeden kawałek pizzy.
- Boże, co ci się
stało? - zapytał mój chłopak.
- Oparzyłam się.
- Niechcący upuściłam to, co jeszcze przed chwilą znajdowało się
w mojej ręce. Chłopak okazał się na tyle dobry i łaskawy, że pomógł
mi z to powrotem nałożyć na talerz.
- No tak. Zostawić
cię samą na piętnaście minut... - roześmiał się. Spojrzałam
na niego spod byka. - Oj nie gniewaj się. Czemu mnie nie zawołałaś?
- Michael jej
pomógł - uprzedziła mnie Samantha.
- Widzisz, wcale
nie jest taki zły za jakiego go uważasz - szepnął mi do ucha
Dylan. Walnęłam go łokciem w brzuch. - Dobra, nie chciałem.
Zjedliśmy pizzę
szybko. Przyznaję, że była całkiem smaczna mimo bliskiego spotkania z podłogą i mam nadzieję, że
Dylan i Sam nie dowiedzą się, co działo się podczas jej robienia.
Mogliby inaczej spojrzeć na moją znajomość z Michaelem.
A tego
napraaawdę nie chcę.
Diana wstała nagle, kiedy skończyliśmy jeść i zapytała:
- To co, teraz czas
na prezenty?
~~~~~
Woah, oto jestem, moi mili.
Jestem teraz kompletnie zagubiona. Co powinnam tu napisać?
Jeju, nie mam pojęcia, co chwilę coś piszę i to kasuję.
No to może jak minęły wam Mikołajki? Jak tam przygotowania na święta?
Ja jutro zabieram się za kupowanie prezentów...
Cóż tu jeszcze pisać, żeby notka nie była taka krótka? Mam kompletną pustkę w głowie, normalnie jak nigdy jak zawsze.
Tak w ogóle to wiedzieliście ten filmik z pierwszych świąt Michaela? *-* Jeju, cudowny jest, jestem w nim całkowicie zakochana.
0:20! ♥
Eh, ubolewam tylko nad tym, że Frank sprzedał ten film. Z jednej strony cieszę się, że mogłam to zobaczyć, a z drugiej...
I w ogóle mam fazę na świąteczne piosenki TJ5. I saw mommy kissing Santa Claus! ♥ [KLIK]
O, patrzcie. Notka wyszła nawet długa... Więc mogę się już z wami pożegnać.
Wesołych świąt, chociaż 'zobaczymy' się jeszcze przed 24.
Miłego weekendu.
Dobranoc.
Serio, idę spać. Lubię spać.
Malffu. ♥
Czy tylko ja szaleję za In The Closet? :<
Kocham twoje opowiadania haha <3 Duzo akcji miedzy Hope i Michaelem,to cos co lubie :D czekam czekam czekam na nastepną notke :*/Angelika :)
OdpowiedzUsuńKiedy oni sie w sobie zakochaja ach wyczekuje tego.Dobrze ze wstawilas post wczesniej i nie kazalas nam czekac !:) oby tak dalej oczywiscie post genialny!
OdpowiedzUsuńBoże kocham cie dziewczyno wspaniale piszesz ja już nie moge sie doczekac nastepnej notki
OdpowiedzUsuńZaczyna się rozkręcać, już czekam na kolejny rozdział, choć pewnie przed świętami go nie przeczytam.
OdpowiedzUsuń" Michael to rozwijająca się gwiazda muzyki" - coś mi w tym zdaniu nie pasuje z tym słowem rozwijająca się.
Nie rozumiem? Zdanie jest poprawne, my dear.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńZaczęłam od odpowiedzi dla kobietywlustrze, ale to nie powód, by się nie przywitać, nie?
OdpowiedzUsuńWienc cześć Malffu! 8)
Ofkors czytam wszystko na bieżąco, tylko - jako leniwiec pospolity - nie komentuję. Tsa...
No nic.
Ale wróćmy do rozdziału 10. (Jej, ale szybko zleciało... dopiero co był prolog i pisałam komentatrz do niego). Wiesz, tak dziwnie się czyta, mając świadomość, że kiedyś Hope będzie z Jacksonem...
Bo będzie, prawda?
No jasne, że będzie. Chwilę po podpaleniu włosów, nie?
No, tak ma być.
Mike bawi mnie tymi swoimi określeniami typu "Pani Niezdara". Serio. To takie infantylne, ale urocze. :)
Ale w sumie czemu Hope sama nie mogła się opatrzyć?
Doobra, już wiem: bo taki miała Malffu zamysł. OK. Siedzę cicho.
Dylan taki spokojny... wow. W sumie dlaczego on lubi Mike'a? Nie jest zazdrosny, że Hope była razem z Mikiem sama? A Sam?
Dooobra, już znam odpowiedź. Siedzę cicho.
Rozumiem, że dziś/jutro nowy, tak?
Fajnie. Będę miała co czytać C:
Trzym się mocno, Malffu!
Yeaew
Z R5ff
OdpowiedzUsuńWRÓCIŁAM, MY DARLING!
Ja nie skomentuję? JA NIE SKOMENTUJĘ?!
Pif paf, jak to mówił mały Michau, i molda w kubeł, klaksonie!
Kochany brat.
ALE WITAJ TAK CZY SIAK C:
HOŁP.
MAJKEL.
END DE REST OF DY KOMPANY.
LETS PLEJ A GEJM.
cccccccccc:
''Kocha się bezwarunkowo...''
Coś z Dylanem będzie. Albo nie. Albo Mike. ALBO KTOŚ KOGOŚ (Z)RZUCI (ZE SCHODÓW).
POWIEDZ TAK, POWIEDZ TAK! CHCĘ DRAMY!
Dobra. Początek. Szysko pięknie, Hope szczęśliwa.
Opis Dylana i to ''świetnie'' na koniec. Obie go nie lubimy. Malffu, kochanie. Ja wiem, ile cię kosztowało napisanie tego.
LOUIS W RÓŻOWEJ KOSZULI. CZEMU JA ZOBACZYŁAM NA NIEJ FLAMINGI?
Esus, nie pytaj.
DŻEKSON.
W DUŻEJ, ZIELONEJ KOSZULI.
CHCĘ JĄ.
PRAGNĘ JEJ.
Jej. Nie Majkela. Majkela ci nie odbiorę. Ale koszulę możesz dać cccccc:
SH. Dalej.
SOK PORAMAŃCZOWY!
TAK. WIEDZIAŁAM, ŻE ON TU KIEDYŚ WYSTĄPI.
Czułam to w moczu, mówię ci.
Pjona. Kocham poramańcze.
Ej. Ejejejejejejej.
Ta rozmowa o Majkelu mi się nie podoba. Y-y. Hołp, aj noł, że się martwisz, ale nie bądź hipokrytką! KTO SIĘ LIŻE Z DYLANEM W KUCHNI, NO KTO?
Huh. Samantha się nie wkurzyła. A szkoda. Były w kuchni, jakaś kłótnia by nie zaszkodziła. Latające talerze, połamane szklanki, sos i makaron na ścianach *---*
Pragnę tego!
''Miał takie ciepłe ręce... Jeju, jak kocyk. Czemu Dylan takich nie ma?''
BO DYLAN NIE MA RĄK!
Da bum tss.
Jezu.
Jakie suche. XD
''- Zawsze do usług, złotko.''
Do usług.
Do usług, mówisz?
( ͡°╭͜ʖ╮͡° ) ( ͡°╭͜ʖ╮͡° ) ( ͡°╭͜ʖ╮͡° )
''- To co, teraz czas na prezenty?''
Prezenty.
GIFT TAJM.
( ͡°╭͜ʖ╮͡° )
Ekhemhemhe.
Lecę do następnego, bo chcę wiedzieć, jaki kolor bielizny dostała Hołp.
Co
Nic
~Raffy.