sobota, 25 października 2014

Rozdział 6

Pozytywne myślenie przede wszystkim.

- Ale jak to? Tak po prostu? - zdziwiłam się. - Przecież wy się prawie nie znacie!
- No i co z tego? - prychnęła Diana. - Tak jakoś wyszło! Pogadaliśmy chwilę, była wolna piosenka, przytuliliśmy się i mnie pocałował. Co w tym takiego dziwnego?
- No niby nic, ale jednak. - Przeniosłam na nią swoje spojrzenie. - Znacie się jeden wieczór, bo wcześniej ograniczaliście się tylko do ukradkowych spojrzeń. - Spojrzała na mnie spod byka. - I teraz, tak nagle się całujecie? On nawet nie wie, gdzie mieszkasz!
- Ja tam nie widzę problemu...
- A jesteście już oficjalnie razem? Poprosił cię o to, żebyś została jego dziewczyną? Wiesz, tak jak jest w tych wszystkich super romantycznych filmach... - rozmarzyła się Samantha. Podczas tej rozmowy zdążyła mi zapleść trzy warkoczyki po prawej stronie głowy.
- No nie, ale... Ale to nie ma znaczenia! Jeszcze mamy czas, okej? Przecież to był dopiero pierwszy pocałunek, nic więcej. Zobaczysz, że to tylko kwestia czasu.
Skoro tak myśli to nie będę jej mącić w głowie. Ja mam swoje poglądy a ona swoje, więc nie ma raczej problemu... Boję się tylko, że jej nie wyjdzie. Bo w końcu u mnie wyglądało to tak, że zanim zostaliśmy razem z Dylanem prawie osiem miesięcy się „poznawaliśmy”.
- No, to skoro porozmawialiśmy już o was to zmieńmy temat - przerwała ciszę Sam. - Muszę wam coś powiedzieć. Tylko obiecajcie mi, że później wszystko będzie tak, jak dawniej... Znaczy, to wcale nie jest nic strasznego, przynajmniej nie tak bardzo, po prostu boję się waszej reakcji.
- Słuchaj, ja się zaczynam naprawdę bać. Co zrobiłaś?
- Ale kiedy chodzi o to, że ja nic nie zrobiłam! - pisnęła. Z Dianą chciałyśmy coś powiedzieć, ale blondynka kontynuowała: - Jakąś godzinę po tym, jak przyszedł Michael musiałam iść do łazienki. Jak w niej byłam to o dziwo nie słyszałam żadnej muzyki, więc szybko z niej wyszłam i kiedy byłam w salonie wszyscy skupili się na Michaelu. Diana i Louis też, tylko ciebie z Dylanem nie mogłam znaleźć. Ale mniejsza o to. I kiedy przebiłam się przez tłum ludzi zorientowałam się, że Michael śpiewa. I wiesz co? Przez resztę piosenki się na mnie patrzył! Ale ja dalej byłam na niego zła. Zła i zrażona do jego osoby, więc potem po prostu odeszłam. Po kolejnej godzinie do mnie przyszedł. To sobie myślę, kurde, muszę być miła. Rozmawiamy chwilę, zaczęło się robić serio fajnie i już zapomniałam potem o wszystkim, co stało się wcześniej. Spędziliśmy razem resztę czasu, po godzinie drugiej odwiózł mnie do domu i zaprosił do kina za dwa dni... Dość często się o ciebie pytał, Hope, wiesz? Może on jednak nie jest taki zły? Postarajmy się go poznać... Chyba się zmienił.
Kończąc swój monolog spojrzała na mnie z miną zbitego pieska. I co ja mam w takiej sytuacji zrobić? Nieodwzajemniona miłość Samanthy odżyła, wraz z powrotem tego tańczącego pajaca. Nie okrzyczę jej, nie spróbuję zmienić zdania, nie powiem, że to źle, bo nie mam do tego powodu. W sumie to nie jej wina, że się zakochała...
Ale chwilunia. Ona wcale nie widziała tego, jak się na mnie gapił podczas jej śpiewania... Ja wcale tak nie chcę. Jackson do mnie nic nie czuje, po prostu bawi się moimi uczuciami myśląc, że ja na to polecę. Tak, jak zrobił to wcześniej z moją przyjaciółką. Nie mam zamiaru dopuścić do tego, żeby miała złamane serce, i to jeszcze przez jakiegoś Michaela Jacksona, światową gwiazdę.
No i jeszcze się o mnie pytał...
- Hope... Nic nie powiesz?
- A co mam powiedzieć? - zamyśliłam się. - O co on dokładnie pytał?
- Naprawdę, to cię teraz interesuje? - zaśmiała się nerwowo. - No dobrze... Pytał, co u ciebie, jak się masz, co porabiasz popołudniami... Czy lubisz muzykę, i czy lubisz pływać... O, i pytał jeszcze, jakie kwiatki lubisz najbardziej.
- Pytał o takie głupoty? No nieźle.
- O ciebie chociaż pytał... O mnie to pewnie nawet nie wspomniał!- wtrąciła Diana i wszystkie się zaśmiałyśmy. - A teraz daj mi te...
Widząc, że na talerzu nie ma jej ulubionych ciastek, spojrzała na mnie groźnie. Ledwo co powstrzymywałam śmiech. Wydęła policzki i wytrzeszczyła oczy. Wyglądała przekomicznie.
- Oj, no weź... Tom zjadł. Wiesz, że je lubi a mnie nie było w domu...
- Ten jeden raz ci daruję - powiedziała litościwie. - Ale nie licz, że następnym razem ci się upiecze. Wyślę cię w najgorszą możliwą pogodę po te ciastka.
- A sama nie możesz sobie po nie pójść? - wtrąciła Samantha.
- Nie! - krzyknęła. - Tylko Hope potrafi wybrać te najlepsze. Ja jak je zawsze kupuję to albo kilku brakuje, albo nie ma w środku nic.
Zaśmiałam się cicho.

- Zaczyna robić się późno. - Sam spojrzała na zegarek. - Muszę się już zbierać. A Diana pójdzie ze mną, bo ja się po ciemku boję sama.
- Ta, masz rację - mruknęła przyjaciółka. - Jak tak dalej pójdzie to mama znowu da ci szlaban.
- To było jednorazowe! - warknęła blondynka i zdzieliła Dianę poduszką po głowie. Ona spojrzała na nią wzrokiem „nie dotrzesz już dzisiaj do domu” i poprawiła swoje rozczochrane włosy.
- Możecie zostać u mnie na noc - zaproponowałam. - W sumie to nie miałam żadnych planów na dzisiejszy wieczór.
- Ja zostaję! - zameldowała Collins i rzuciła się na łóżko. - Boże, jak ja je kocham! Zaklepuję je dzisiaj!
- Ugrh. - Diana ostatecznie poprawiła grzywkę. - A twoi rodzice?
- Mama i Tom mają swój pokój, więc raczej spać z nami nie będą. - Wyszczerzyłam się. - Tak samo Gabrielle. Zresztą, ona nie ma tu wstępu.
- W takim razie niech będzie - odpowiedziała. - Tylko, no wiesz... Tak jakby nie mamy ze sobą ciuchów. Ani kosmetyczek, piżam, nic nie mamy.
- Tak. Bo ja jestem biedna i nie mam co wam pożyczyć. - Westchnęłam. - Weźcie sobie coś z szafy.
- Mogę tą różową koszulę z pieskiem i kotkiem? - Samantha złożyła ręce i klęknęła obok mnie. - Wiesz, jak ja ją uwielbiam!
- O, boże. - Przejechałam sobie dłonią po twarzy. - Weź sobie ją na zawsze. Ja naprawdę nie wiem, co to tam robi.
Dziewczyna od razu znalazła się przy drewnianym meblu i wyciągnęła z niej owy ciuch. Nigdy nie przepadała za kolorem różowym, ale jak widać to ją w jakiś sposób urzekł... Może przez to, że mnie kiedyś w nim widziała. Ale nie pytajcie czemu się w to wdziałam.
- To ja idę się przebrać. - Zwinęła materiał w kulkę i pobiegła korytarzem do łazienki. Pokręciłam głową i spojrzałam na ciemnowłosą. Wzrok miała skierowany w moją stronę
- Co się tak patrzysz?
- Nie każ nam tego znowu oglądać. - Jej spojrzenie stało się błagalne. Zrobiłam zdziwioną minę.
- Ale o co ci chodzi? - roześmiałam się. - Co mam wam... A, już rozumiem. - Spojrzałam na swoje dłonie i zaczęłam się nimi „bawić”. - Ostatnio oglądałyśmy to kilka miesięcy temu, a dobrze wiesz, że uwielbiam ten film... No nie daj się prosić, no.
- Hope...
- Diana...
- Samantha! - Do pokoju wskoczyła Różowa Koszulka. - Ale co ja?
- Zgadzasz się na ponowne obejrzenie...
- NIE! - odpowiedziała, zanim skończyłam mówić. - Nie, nie, nie. Co ci w ogóle zrobił ten film?
- Ostatni raz. Proszę. - Popatrzyły na mnie wiedząc, że kłamię. - Dobra, może nie ostatni, ale zrobimy sobie dłuższą przerwę. Błagam, ostatnio przerwał nam Tom i nie doszłyśmy do mojej ulubionej sceny! A poza tym, zamówimy pizzę i będzie fajnie. Zobaczycie.
Spojrzały na siebie porozumiewawczo. Kiwnęły głowami i ponownie przeniosły wzrok na mnie.
- No niech ci będzie... - bąknęła Diana. - Ale pamiętaj, że jeśli nie będę w nocy spać to twoja wina.
- Tak, tak. Wiem! Super.
Podbiegłam do szafy i wyjęłam piżamę. Rzuciłam nią w Smith i wyjęłam swoją nocną koszulę - czyli stary t-shirt i spodnie od dresu.
- Idź się przebrać, a ja zamówię pizzę. - Zostawiłam samą Samanthę w pokoju i poszłam do kuchni. Siedziała tam mama, Tom i Gabrielle.
Wzięłam telefon ze stołu i wykręciłam numer do pizzerii. Szybko zamówiłam dużą Margharittę i odłożyłam przedmiot na stół. Wszyscy się na mnie patrzyli.
- Mam rozumieć, że ta pizza to dla nas? - zapytała złośliwie Gabry. - Nie musiałaś.
- Specjalnie dla ciebie zostawię karton. - Uśmiechnęłam się uroczo. - Dziewczyny zostają na noc.
- Super, że nas uprzedziłaś - powiedziała ironicznie mama. - No ale dobra, w sumie to dawno u nas nie były. A ty tylko siedzisz w tym pokoju i nic nie robisz.
- Też cię kocham - mruknęłam i przeszłam do salonu. Kucnęłam przy szafce z filmami i wyjęłam z niej czarne pudełko. Postawiłam je na szklanym stoliku i spojrzałam na zegarek.
Jeszcze tylko pięćdziesiąt sześć minut i będziemy mieć żarcie za free.
Pozytywne myślenie przede wszystkim.
- Co robisz? - Tom usiadł na fotelu obok mnie.
- Szykuję film. Będziemy tu z dziewczynami oglądać.
- O nie - zaprzeczył. - Macie swój pokój to w nim siedźcie.
- Nie będziesz mówił, co mamy robić. W końcu to też mój dom i mogę tu czasem kogoś zaprosić!
- A czy mi ci tego zabraniamy? - zaśmiał się. - Zapraszaj sobie kogo chcesz, ale oglądać to wy tu nic nie będziecie.
- A to niby czemu? - Wstałam z podłogi. - Nie zabronisz mi tego.
- Właśnie, że zabronię. Poza tym, razem z Veronicą chcieliśmy obejrzeć film.
- Jaki film? - Do pokoju właśnie weszła mama. - O czym nie wiem?
- Tom nie pozwala nam obejrzeć filmu. - Pokazałam jej plastikowe pudełko. - I tak go obejrzymy.
- Nie...
- Obejrzą - przerwała mu mama. Usiadła obok niego. - Daj sobie spokój. Rzadko ktoś zostaje u niej na noc, a to, że im nie pozwalasz jest strasznie głupie.
Wow. Pierwszy raz od wieków poczułam sympatię do tej kobiety.
Nie odpowiedział, tylko wyszedł z pokoju. Wystawiłam mu jeszcze język i założyłam ręce na piersi.
- Teraz będziesz się fochać? - Mama się zaśmiała.
- Ja się wcale nie obraziłam. Po prostu mnie denerwuje.
- Wiem, ale minęło już tyle czasu. Nie możecie się cały czas tak bawić.
- A właśnie, że możemy - powiedziałam.
- No dobra... Może obejrzycie ten film z Gabrielle? Na pewno się ucieszy.
I całą tę chwilową sympatię przerąbała tymi słowami.
- Co? - Otworzyłam szerzej oczy. - Nie ma mowy! Przecież my się pozabijamy. A poza tym, ona nie lubi tego filmu.
- Oj tam. Gabry, chodź tutaj! - Dziewczyna niechętnie przyszła. Nie podniosła nawet wzroku na mamę, tylko zdrapywała ostatki jej fioletowego lakieru do paznokci. - Hope proponuje ci obejrzenie filmu z dziewczynami.
- Ja nic nie proponuję!
- Proponujesz - powiedziała stanowczo. - To jak, kochanie? Obejrzysz z nimi?
- To zależy, co ogląda. - Podniosła głowę. Nie mówiłam nic. - Halo, doczekam się tej odpowiedzi dzisiaj?
- Eh, jak chcesz to przyjdź, jak nie to nawet lepiej - warknęłam. - A teraz wybacz. - Wróciłam do swojego pokoju. Dziewczyny siedziały na łóżku i rozmawiały.
- Co tak długo? - mruknęła Sam. - Myślałam, że nas zostawiłaś i pojechałaś do Dylana.
- Taa... - Zaśmiałam się nerwowo. - Idę się przebrać a Gabrielle będzie oglądać z nami film ale to nie moja wina więc nie złośćcie się - powiedziałam na jednym wydechu i opuściłam pomieszczenie, szybko zamykając się w łazience. Dziewczyny chyba nie znosiły tej zołzy bardziej niż ja.
Zrobiłam to, co miałam zrobić i do nich wróciłam.
- Czemu?
No tak. Czego miałam się spodziewać? Żadnego „jak się przebierało?” ani nic, tylko to.
- Bo mama.
- Nie mogłaś jej powiedzieć, że..
- Nie.
- Czemu?
Zadzwonił dzwonek do drzwi. Mój wybawca. Pobiegłam do nich chwytając po drodze portfel i je otworzyłam.
Stał tam wesoły chłopak, na oko koło dwudziestki piątki, ze skośnymi oczami, czerwoną czapeczką i pudełkiem pizzy w ręce.
- Jestem Glenn*. - Wyszczerzył się i podał mi rękę.
- Umm... - Popatrzyłam na niego zdziwiona, mimo to uśmiechałam się. Miał w sobie coś takiego, że po prostu już od samego patrzenia chciało się śmiać. - Pan wybaczy, ale ja za bardzo nie wiem, co mam zrobić w takiej sytuacji...
- No tak, racja. Pani pizza - podał mi pudełko i zaczął odchodzić.
- Proszę pana! - zawołałam ze śmiechem. - A pieniądze?
- Zostawiłem jakieś pieniądze? - Wrócił się, zdjął czapkę i podrapał się po głowie.
- Nie wiem - odpowiedziałam - ale nie zapłaciłam. Ile to będzie?
- Niedużo.
- A ile konkretnie?
- Proszę dziesięć dolarów. - Uśmiechnął się. - Chociaż, dla takiej ładnej pani mogę obniżyć do siedmiu.
- Jak miło. - Cały czas się śmiałam. Wyjęłam z kieszeni moje drobniaki i mu je podałam.
- Dziękuję bardzo, mam nadzieję, że do zobaczenia. - Ukłonił się i tanecznym krokiem wrócił do auta.
Sympatyczny gościu.
- JEST PIZZA! - krzyknęłam i położyłam ją na stole w salonie.
Dziewczyny zeszły na dół z poduszkami, pluszakami i kocami. Odsunęłyśmy razem meble i na środku pokoju rozłożyłyśmy wszystkie miękkie przedmioty. Wyjęłam z mojego schowka pepsi, dwie butelki soku pomarańczowego i szklanki, i rozłożyłam je obok pizzy na przeciwko miejsca, w którym będziemy siedzieć. Włączyłam film, zgasiłam światło i jak najszybciej wgramoliłam się pomiędzy dziewczyny.
Moim oczom ukazał się napis Obcy - 8. pasażer ''Nostromo''.
Szalałam za tym filmem. To był po prostu klasyk. Mogłam oglądać to cały czas, codziennie, w dzień i w nocy. Jego klimat był niesamowity, efekty też.
Początek. Wielki kosmiczny statek - Matka i przedstawienie głównych bohaterów. Nieznana planeta i nieznane organizmy...
- Jestem! Coś mnie ominęło?
Na fotel z całą siłą walnęła się Gabrielle. Było to na tyle mocne walnięcie jej tyłka o skórzane obicie, że coś się chyba złamało. Ona jednak nie zwróciła na to większej uwagi, tylko wzięła kawałek pizzy do ręki i napchała sobie nim usta.
Szkoda, że jej byli chłopcy nie widzieli jej w takim stanie. Piżama w groszki, puchate kapcie, poczochrane włosy, brak makijażu i cały tłusty ryjec od tłustego jedzenia.
- Tak, przedwczesna śmierć - warknęłam i wzięłam do ręki pilota, by pogłośnić dźwięk. W między czasie napakowałam sobie usta Margharittą i zapiłam sokiem.
Jestem u siebie w domu? Jestem.
Mogę robić co chcę? Mogę.
- Ej, to jest nudne...
- Zamknij się - powiedziałam chórem z dziewczynami. Chcąc nie chcąc lubiły ten film, tak tylko mówiły, że nie. Widziałam to po ich wlepionych oczach w telewizor, nie zwracających uwagi na cokolwiek innego.
- Dobra, dobra - mruknęła Gabry do siebie i westchnęła.
- Cicho bądź! - wrzasnęłam na nią. - Teraz najlepszy moment!
Albo jeden z najlepszych. W każdym bądź razie była to scena, w której obcy organizm rozrywa od środka jednego z głównych bohaterów.
O tak.
To to, co kocham.

- Jak mi ktoś powie, że ten film jest beznadziejny to będzie podziwiał wnętrze swojej trumny od środka. - Podniosłam się z podłogi i przeciągnęłam. Gabrielle spała z kawałkiem pizzy pod pachą i szklanką między nogami. Nie pytajcie, czemu tak a nie inaczej. - Idziemy do góry?
Przytaknęły. Ogarnęłyśmy w miarę pokój i wróciłyśmy do mojego pokoju. Wyciągnęłam z szafy materac i położyłam go obok łóżka.
Czemu tam leżał?
Nie wiem. Może lubi, ważne, że mam na czym spać.
Położyłam na nim poduszki i koc, po czym spojrzałam na bijące się o łóżko dziewczyny. Usiadłam na krześle z ręką przyklejoną do czoła i westchnęłam głośno.
- Hmm? - Samantha podniosła rozczochrną głowę do góry. - Wołałaś mnie?
- Nie. - Zaśmiałam się. - Nie idziemy chyba jeszcze spać?
- No co ty. Trzeba jeszcze porozmawiać - powiedziała cicho Diana i uniosła jeden kącik ust do góry.
- Tak, masz rację. - Przytaknęłam. - No więc Diana, jak ci się powodzi z Louisem?

~*~

Obudziłam się z palcem Samanthy w ustach. Wyplułam go szybko i gwałtownie się podniosłam.
Zasnęły razem na tym wyrze. Kto by się spodziewał? Diana wpychała jej stopę w nos, a blondi zwisała ręka i noga z łóżka. Pokręciłam głową ze śmiechem i poszłam do łazienki. Przynajmniej jestem pierwsza, one później będą znowu walczyć a ja w tym czasie z dumą będę pakować materac do szafy.
Wzięłam szybki prysznic i ubrałam czyste ciuchy. Spojrzałam na zegarek - punkt dziesiąta. Wróciłam do pokoju, dziewczyny już nie spały i tak jak przewidywałam - kłóciły się o to, kto pierwszy idzie do łazienki.
- Dziewczyny...
- Co?! - Odwróciły się w moją stronę.
- Ale wiecie, że na dole też jest łazienka, nie? - Ich twarze przybrały różowy kolor. Szybko zabrały swoje rzeczy i zniknęły za różnymi zakrętami.
Tak jak już wspominałam, zapakowałam materac. Zaraz potem usłyszałam dzwonek do drzwi - znowu ten przyjemny gościu od pizzy? Glenn, czy jak mu tam. W sumie to byłoby nawet fajne.
Zeszłam z uśmiechem po schodach na dół i podeszłam do drzwi.
Swoją drogą zauważyłam, że od wczoraj strasznie dużo kursuję góra-dół.
Gdy je otworzyłam pobledłam.
- Cześć. - Michael wyszczerzył się, ukazując rząd białych zębów. - Jest Samantha i Diana?
- Czemu tu jesteś? - Zmieniłam temat. - Nikt tu cię nie zapraszał.
- A nie, bo Sam dzwoniła i kazała mi po nie przyjechać. I co, głupio ci teraz? - Wystawił mi język.
Jak widać mamy coś wspólnego.
- Ugrh. - Założyłam ręce na pierś. - Zaraz będzie. Boże, czy one serio mnie tak nie lubią, że nie informują mnie o takich rzeczach?
- Może to przeznaczenie? - Poruszył brwiami.
- Idź sobie - powiedziałam - i nie wracaj. Wkurzasz mnie bardziej, niż ta małpa.
- Jaka małpa? Masz małpkę? Pokaż, proszę!
- Gabrielle, chodź tutaj! - krzyknęłam do siostry. - Musisz wybaczyć, jest trochę leniwa - dodałam już w stronę Michaela. - Chodź tu, małpo!
- Zamknij się! - odkrzyknęła.
- Twoja małpa mówi? - zapytał zdezorientowany Michael. - Ale jak to...
- To moja siostra, idioto. - Schowałam twarz w dłoniach. - Jesteś taki głupi, czy udajesz?
- Któż to wie? - złapał się za brodę. - Swoją drogą, czemu mówisz tak brzydko na siostrę?
- To nie moja siostra.
- Ale powiedziałaś, że siostra! Ktoś tu kłamie! Nos ci rośnie! Wiesz, że to tak nieładnie?
- Sam, długo jeszcze? - krzyknęłam w stronę łazienki. - Błagam, wyłaź szybciej! Chyba, że pragniesz mojej śmierci, to proszę bardzo!
- Nie umieraj! - Michael złapał mnie za ramiona. - Nie chcę mieć cię na sumieniu...
- To się do cholery odczep.
- Nie przeklinaj. - Pomachał palcem przed moją twarzą. - Czemu mnie nie zaprosisz do środka? - Momentalnie zmienił temat.
- Bo cię nie lubię - warknęłam.
- Szkoda. - Udał smutnego. - To ja sprawię, że mnie polubisz.
- Michael, leży obok ciebie jakiś kamień? - spytałam nagle. - Jak tak do mi go podaj.
- Tylko nie bij... - mruknął, podnosząc skałkę z ziemi. - Po co ci on?
Zamachnęłam się i rzuciłam w drzwi łazienki. Sam od razu wyszła.
- Powaliło cię? - krzyknęła rozczesując włosy. - O, Michael. - Nagle złagodniała. - Zaraz wyjdę, pójdę tylko po Dianę.
 - Uroczo - skomentowałam i usiadłam na szafce.


*Glenn jest wzorowany na postaci z The Walking Dead, Glenn Rhee, tak jakby ktoś o niego pytał. XD [KLIK]


~~~~~~~~~
Wiecie Wy co?
Ja Wam za ten rozdział powinnam nie dodawać posta w przyszłą sobotę.
Kto to widział, żeby Malffu dodawała rozdział, który ma 5,5 strony?!
A najlepsze jest to, że początkowo miał 680 słów. Teraz ma 2860. Normalnie podzieliłabym to na dwa rozdziały, ale siódmy mam już dawno napisany i jakoś tak nie wypadało tego przesuwać.
Jak ja się dla was poświęcam? Prawie cały dzień to pisałam. Taką porządną przerwę do miałam od 19 do 21.
Ale napisałam dzisiaj! I to dzięki Yeaew, bo mnie zmotywowała na asku. Pani Minister Edukacji Nadorowej. 
Heh, w końcu jestem Pani Premier (WIEM), staram się was jakoś zadowolić, w miarę moich możliwości. :')
Michaela też miało być, ale stwierdziłam, że jest go strasznie mało (wy w sumie też) i walnęłam go pod koniec. Krótki dialog bo krótki, ale jednak. :)) 
CAŁY CZAS towarzyszyła mi jedna piosenka. I to taka głupia, że się poryczeć idzie,
Ale co ja poradzę, że to te głupie rzeczy mnie do siebie przyciągają? 
I tak, musiałam walnąć Obcego. Klasyk. *.*
Mogę pisać dłuższe rozdziały (ale to dopiero od 13), ale będziecie musieli dłużej czekać.
KTO SIĘ PISZE?
:')
Kochani, dla których prawie umarłam - jak idą przygotowania do Halloween? Ja już strój prawie mam, czekam na perukę i muszę się wybrać po okulary.
Michael wersja Malffu.
Kamuseł będzie zombie, Martynę się do tego jakoś zmusi i walniemy Thrillera przy wszystkich.
Jak szaleć, to szaleć. :))
No.
Heh.
Jak szaleć, to szaleć. Jaki rozdział, taka dopiska, mówią.

PS. Yeaew, ogień i włosy będą, nawet dwa razy, bo drugie jest konieczne. Ale! Musisz poczekać do roku 1984, a mamy końcówkę 81.
Buziaczki. :*
Co ja pieprzę... Dobranoc.
Jestem bardzo zmęczona.

Malffu ♥

Jak tu wybrać jednego gifa? 

6 komentarzy:

  1. Swietnie piszesz :* czytelnikow bedzie ci przybywac ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Widxialam odpowiedz na twoim asku I mobilizuje twpich czytelnikow.No bo wiesz jest ich duzo jedni po przeczytaniu rozdzialu po prostu nie komentuja ale to nie znaczy ze nie czekaja na nastepna czesc albo nie podobal Sie im rozdzial;) przepraszam ze anonimowo ale nie mam Konta jesli chcesz to prosze to moj ask ask.fm/nachujmitamyszka :D

    OdpowiedzUsuń


  3. Dum dum dum
    Sobotni poranek.
    Walić, że trzy tygodnie po dodaniu rozdziału.
    JEST SOBOTA. C:
    JEST SOOBTA, A DIANA JUŻ SIĘ ZDĄŻYŁA Z KIMŚ PRZELIZAĆ, TO SIĘ NAZYWA REALIZM ŻYCIA CODZIENNEGO. (Y)
    ''[...] była wolna piosenka, przytuliliśmy się i mnie pocałował. [...] NIE FIDZISZ SZE JA GO KOHAM, TY ZAZDROSNY ORANGUTANIE?!?1??! TO SĄ LOFFKY OD PIERWSZEGO WEJRZENIA.''
    Zacznę chyba zawodowo poprawiać fragmenty twoich rozdziałów. Jestem w tym świetna.

    Dobra, Hope mogła się przespać z Dylanem. Idzie przełknąć.
    Diana też może się tam ciumkać z kim chce.
    ALE SAM, KOCHANIE.
    MIKE JEST JUŻ ZAREZERWOWANY.
    Do kina cię zaprosił. Dobre sobie, cholera jasna.
    Chyba na rozmowę kwalifikacyjną dla sprzątaczek sal kinowych.


    Nie wiem czemu, ale moment, w którym Hope proponuje Sam i Dianie swoje ubrania, przytoczył mi przed oczami taką Kamę stojącą przy twojej szafie z wielkimi oczami, śliniącą się i z głosem zbitego pieska. XD
    BOŻE, CO ZE MNĄ NIE TAK X.X

    Czytam dalej.
    I dochodzę do wniosku, że NIC NIE JEST ZE MNĄ NIE TAK.
    UTOŻSAMIASZ HOPE ZE SOBĄ, JA TO WIDZĘ.
    *trzy minuty i jakieś pięćdziesiąt linijek później*
    Dowiem się wreszcie, o jakim film cho... O, DOSTAWCA PIZZY. CCC:
    *kilka linijek później*
    OBCY!
    HA!
    Spodziewałam się Cry Baby, bo przed oczami ciągle miałam twój psychodeliczny wyraz twarzy, kiedy mówisz ''ALE JA CIĘ WCALE NIE ZMUSZAM, ŻEBYŚ TO ZE MNĄ OGLĄDAŁA, CZEMU TAK UWAŻASZ?''
    Ale dobry film o kosmitach z lat 70. nie jest zły cccc:
    Moja mama była na tym filmie cztery razy w kinie, tak dokładnie. :')


    Ja kłócąca się z Kamilą o łazienkę.
    I o łóżko.
    I o wszystko inne co jest smaczne, wygodne, chodzące, żyjące, pełzające, jadalne, miłe w dotyku i względnie sympatyczne, czy ładne.
    NO JAK NIE, JAK TAK C:
    SYLWESTER BĘDZIE ZAISTE CIEKAWY, SKOMBINUJĘ KAMERĘ. :))))

    *dzwonek do drzwi*
    LEĆ, TO MAJKEL, NA PEWNO. ŚCIĄGNIJ KOSZULKĘ NA SCHODACH, ZASKOCZ CHŁOPAKA.
    Ha, mówiłam, że Majkel. :)
    Mike też kojarzy mi się z Kamą.
    Ta małpa kojarzy mi się z gadającym chomikiem.
    Gabriella jest gadającym chomikiem po mutacji, prawda?
    Tak, coś jest ze mną nie tak.

    ''- Uroczo - skomentowałam i usiadłam na szafce.''
    CZY TYLKO JA POMYŚLAŁAM O HOPE, KTÓRA PRZYKLEJA SIĘ DO ŚCIANY JAK SPIDERMAN I OPUSZCZA SIĘ NA PAJĘCZYNIE NA GÓRĘ DUŻEJ SZAFY NA UBRANIA?
    Tak?
    Tylko ja?
    Co ten Apap robi z człowiekiem. :'))))

    Doczekałaś się swojego komentarza.
    Jak ten szit się nie opublikuje, to przejadę się do właścicieli Bloggera, będą mi lizać stopy i prosić o wybaczenia, jak z nimi skończę.
    Tak.

    Pozdrawiam z łoża boleści i kolejnych siedemdziesięciu zadań z geografii.
    ~Raffy/Martynu/Tyna
    C:

    OdpowiedzUsuń
  4. PAMPARARAM. PARARAM. PARARARAM.

    PRZYBYWAM.

    W przerwie między spamieniem na twitterze i pisaniem artykułu, ale przybywam.
    CCCCCCCCCCCCCCCCCCCC:
    wienc.
    MAJKEL! TAK!
    "- Sam, długo jeszcze? - krzyknęłam w stronę łazienki. - Błagam, wyłaź szybciej! Chyba, że pragniesz mojej śmierci, to proszę bardzo!
    - Nie umieraj! - Michael złapał mnie za ramiona. - Nie chcę mieć cię na sumieniu..."
    Zdecydowanie mój ulubiony fragment.
    Lubię go takiego denerwującego. Taki fajny jest. Normalnie jak go Hope może nie lubić? :>

    Powiedz, że dostawca jeszcze się pojawi. POWIEDZ. NO WEŹ POWIEDZ.
    C:
    On taki sympatyczny był. No.

    Hm... co tam jeszcze muszę skomentować...
    A TAK. PALEC W USTACH HOPE.
    Wyobraźnia jest super. Mówię Ci. :')

    aha, jeszcze długość.
    Domyślasz się co chcę powiedzieć?
    Nie?
    No jasne, że tak.

    KRÓTKO.
    Co z tego, że dłużej niż u mnie.
    KRÓTKO I TAK.
    Widzisz tę kropkę nienawiści?

    I NIE MOŻESZ MNIE DŹGNĄĆ, ALBOWIEM:
    1. Jestę projektantę plakatę. Kto inny ci zrobi, my dear? Nikt. I nie będziesz premierem.
    2. Jako MEN mam immunitet. :')

    A tak w ogóle, to dzisiaj miał być nowy. I gdzież on? Tłumacz się now.

    Ok, kończę już mój nieskładny komentarz i lecę pisać poradnik plastyczny. Szkoła wzywa. :')
    I co z tego, że idę dopiero w środę, skoro w poniedziałek i w piątek mam "imprezy"... A nut jeszcze nie dostałam.
    Chyba.
    Dobra, nieważne.

    CZEKAM NA CionkDalszy :')

    Pozdrawiam.
    Yeaew z R5ff.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. "jak w niej byłam to o dziwo nie słyszałam żadnej muzyki, więc szybko z niej wyszłam i kiedy byłam w salonie wszyscy skupili się na Michaelu" - moze lepiej zamiast użycia ponownie słowa "byłam" to lepiej by było znalazłam się w salonie lub i udałam się do salonu coś takiego. Nie chce psuć kontekstu.

    "Rozmawiamy chwilę, zaczęło się robić serio fajnie i już zapomniałam potem o wszystkim, co stało się wcześniej. " - moze lepiej bez wyrazu potem

    " A czy mi ci tego zabraniamy?" - literówka ;) - my

    "Wzięłam szybki prysznic i ubrałam czyste ciuchy". - ubrania sie zakłada a nie ubiera. Ubrać można dziecko, choinkę.

    Jestem rozdział do tyłu, nie napiszę, że czekam na następny rozdział bo ten już jest. Dlatego idę czytać dalej.

    Ten rozdział bardzo fajny. I nie wydaje mi się, że musisz pisać dłuższe rozdziały, bo czasem więcej na raz nie znaczy dobrze.

    OdpowiedzUsuń