sobota, 4 października 2014

Rozdział 3

"To jest prawdziwa miłość, czuję to."

Siedziałam nieruchomo na krześle w moim pokoju. Diana i Samantha, gotowe już na wyjście teraz zajmowały się mną. Ciemnowłosa kręciła mi włosy, a Collins malowała paznokcie.
- Długo jeszcze? - Wierciłam się na siedzeniu.
- Jak się nie uspokoisz to tak!
Nie pozostało mi nic innego niż czekać. Co kilka minut spoglądałam na zegarek, mimo, że do imprezy zostało jeszcze dużo czasu. Dokładnie godzina.
Myślałam o różnych, dziwnych rzeczach. Bardzo często miałam takie zadumy. Ciekawiło mnie, jak Dylan będzie ubrany i czy Louis zagada w końcu do Diany, albo może ona do niego. Jak będzie wyglądać w przyszłości chłopak Samanthy, czy będzie wysoki, jakie będzie miał oczy i czy ona będzie z nim szczęśliwa. Myślałam o tym, kiedy Dylan mi się oświadczy. Czy długo jeszcze będę musiała czekać? Będziemy posiadać w przyszłości wesołą rodzinę? Ja, on i dwójka naszych dzieci?
- Hope! - ryknęła mi do ucha Diana.
- Co? -Rozejrzałam się po pokoju zdezorientowana.
- Gotowe... O czym tak intensywnie myślałaś, że nie zwracałaś na nas uwagi przez pięć minut?
- O niczym - ucięłam. - Pokażcie, co ze mną zrobiłyście.
Podeszłam do lustra w moim pokoju i okręciłam się dookoła. Przyznam nieskromnie, że bardzo się sobie wtedy podobałam i nie sądziłam, że z brzydkiego kaczątka można zrobić... Ładniejsze kaczątko.
Pani ze sklepu nie pomyliła się co do sukienki. Była piękna i sięgała do kolan, w kolorze beżu, podkreślająca talię. Lewa, górna część gorsetu nachodziła na prawą tworząc półserce. Od bioder w dół była rozłożysta, materiał był specyficznie pognieciony i podszyty tworząc wiele fal. W pasie przewiązana była czarna wstążka, na nogach miałam tego samego koloru buty na niewysokim obcasie. Lekko pofalowane włosy opadały na moje piersi, a delikatny makijaż idealnie komponował się ze strojem.
- Wyglądasz pięknie - skomplementowała Smith.
- Powalisz Dylana na łopatki - dodała Diana.
Uśmiechnęłam się delikatnie i złapałam dziewczyny za ręce. Wyszłyśmy z pokoju i jak najciszej starałyśmy się wymknąć z mieszkania. Jednak, jak zdążyliście zauważyć, ostatnio nic mi nie wychodzi.
- Nie pożegnasz się?
Naprzeciw mnie stanęła mama, zakładając ręce na pierś. Uniosła jedną brew do góry, czekając na moją odpowiedź.
- Wiesz... - powiedziałam spokojnie. - Myślałyśmy, że drzemiesz i nie chciałyśmy Cię budzić - skłamałam i wyszczerzyłam się głupio.
- Masz być przed dwunastą.
- Mamo! - krzyknęłam. - Jestem dorosła i wrócę wtedy, kiedy będę miała ochotę.
- Wrócisz przed dwunastą. A teraz idź.
Wygoniła nas z domu, więc byłyśmy zmuszone czekać na mojego chłopaka na dworze.
- Bardzo was za nią przepraszam... - bąknęłam.
- Nie masz się co martwić. Moja matka też taka jest - pocieszyła mnie Diana.
Uśmiechnęłam się delikatnie. Dziewczyny mnie objęły, żeby mnie trochę podnieść na duchu i przy okazji się ogrzać, bo było dość zimno.
Wybiła dwudziesta pierwsza. Dylan podjechał swoim czarnym autem na moje podwórko. Wysiadł z auta, otworzył mi drzwi, bym mogła wsiąść. Powtórzył ten gest dla moich przyjaciółek i sam zajął miejsce obok mnie.
- Cudownie wyglądasz - powiedział Black i pocałował mnie w policzek.
Zarumieniłam się i wbiłam wzrok w podłogę. Chłopak położył mi dłoń na kolanie i podniósł mój podbródek. Musnął lekko moje usta.
- Na imprezie się pomiziacie, a teraz jedź! - warknęła Sam. - To, że ty masz się z kim całować nie znaczy, że możesz to robić wszędzie!
Zaśmiałam się i ruszyliśmy.
Uwielbiam te moje wariatki, ale fakt faktem - nie każdy ma takie szczęście w miłości jak ja. To jest prawdziwa miłość, czuję to. Zdarza się raz na całe życie i myślę, że Dylan myśli w taki sam sposób jak ja. A dziewczyny... Początkowo nie były do niego przekonane, ale później się przemogły i tworzymy całkiem zgraną paczkę. Tylko szkoda mi ich... Bo szukają tego jedynego, a tak nie można. Miłość sama przychodzi, w najmniej oczekiwanym momencie.

Nim się zorientowaliśmy, byliśmy już na podjeździe apartamentu Dominici. Mój chłopak pomógł mi wyjść z auta. Dziewczyny poradziły sobie same i ruszyliśmy w stronę willi. Niechętnie szliśmy na tą imprezę, a przynajmniej ja i Dylan. Mieliśmy ochotę na coś bardziej... osobistego. Mimo to jednak nie zrezygnowaliśmy. Później będziemy mieć czas dla siebie.
Zapukałam w ogromne, wejściowe drzwi. Dominica pojawiła się przede mną niemal tak szybko, jak wampir.
- Już myślałam, że nie przyjdziecie! - pisnęła radosnym głosem. - Wchodźcie! Bez was nie byłoby zabawy!
Zmusiłam się na delikatny uśmiech. Trochę bolała mnie głowa... Nie zwróciłam na to jednak większej uwagi.
Zdecydowana większość gości już przybyła. Na środku sporego salonu, w rytm piosenki Help Beatlesów wywijała spora grupa osób. Ciemny pokój rozjaśniała jedynie przyczepiona do sufitu kula dyskotekowa i światło listopadowego księżyca wpadające przez odsłonięte okno. Pod nim stał stolik z przekąskami, alkoholem i gazowanymi napojami. W jednym kącie pokoju jakaś parka się migdaliła. Kiedy na nią patrzyłam to miałam wrażenie, że zaraz posuną się o krok za daleko.
- Pójdę poszukać Louisa - powiedział mi na ucho Black i puścił moją rękę, którą jak dotąd trzymał.
Usiadłam na kanapie w korytarzu. Złapałam się za głowę.
- Co się dzieje? - Samantha przysiadła się do mnie. Położyła swoją rękę na moim ramieniu. Podniosłam wzrok, po czym ponownie wbiłam go w podłogę. - Hope... Coś Cię boli?
- Głowa, ale to nic. - Wstałam. - Już w porządku.
Pociągnęłam ją do salonu i zaczęłam tańczyć. Załapałam się na koniec piosenki Beatlesów, więc zaraz puścili nową. John Lennon, Imagine. Ta piosenka wiązała ze sobą tyle wspomnień... Przy niej pierwszy raz się z Nim pocałowałam. Wtedy wyznał mi miłość, zostaliśmy parą... Tylko dwa słowa, Kocham Cię, a mój świat odwrócił się o 180 stopni.
- Zatańczysz?
Poczułam czyjąś ciepłą dłoń na ramieniu. Odwróciłam się w Jego stronę i wtuliłam w ramiona. Kołysaliśmy się w rytm muzyki.
- Pamiętasz tą piosenkę? - szepnął mi do ucha. W odpowiedzi pocałowałam go delikatnie.

Ta chwila mogłaby trwać wiecznie, ale oczywiście ktoś musiał ją przerwać. Ktoś, kogo miałam już serdecznie dość.

~~~~~~~~~
Umm...
Zanim napiszecie mi jaki beznadziejny jest ten rozdział, to dajcie mi się usprawiedliwić!
Pisałam to chyba w lutym... I gdybym mogła, to napisałabym to jeszcze raz, no ale kosztowało mnie to zbyt wiele czasu i pracy żebym teraz zajmowała się rozdziałami początkowymi... Wybaczcie mi to!
Końcówka dziwna? Nieromantyczna? Denna i oklepana? Super, tak miało być, nie lubię Dylana. XD
Co tam jeszcze, co tam... Ach, co do zakończenia, nie lubię takich ale wtedy byłam jeszcze młoda i głupia (w sumie to głupia dalej jestem, ale shh. XD). A poza tym, nietrudno się domyślić kto jest tym gościem. *SHAMONE, Hee Hee!*
Widziałam, że każdy wspomniał o tym, że rozdział jest krótki... Nie martwcie się! Mam w zanadrzu jeszcze krótszy! :D Przepraszam, po prostu tak mi jakoś wyszedł, ale postaram się go trochę przedłużyć. Jednak nic nie obiecuję... 
Myślę, że to już wszystko.
Do następnej soboty. 


Malffu ♥



8 komentarzy:

  1. WYCZUWAM WKROCZENIE MIKE, PROSZĘ PAŃSTWA, OJ WYCZUWAM.
    Się będzie działo :')
    Z góry uprzedzam, komentarz na szybko, bo za kilka minut wychodzę i pendzę do ciebie. c:
    Ale co ja mogę powiedzieć o tak KRÓTKIM ROSSDZIALE. :')))
    WREDNE GUNWO, ZNĘCAJ SIĘ NADE MNĄ DALEJ.
    Ale masz plusika za wybór piosenek. Really.
    Jaki rozdział, taki komentarz, so żegnam się z Tobą, Drogi Internecie i idę po Ciebie, muffinko kochana. MALFFUSIUSIE, POKEMONIE.

    ~Martynu

    OdpowiedzUsuń
  2. Jest mega !!!!:D kiedy dalsza czesc ????

    OdpowiedzUsuń
  3. No rozdział świetny! :D
    Takie właśnie lubię, piszesz tak luźno aż ci zazdroszczę. A, dziękuje za miły komentarz u mnie na blogu, oczywiście czcionka już jest poprawiona. Pozdrawiam <3
    I już nie mogę się doczekać nowej części :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zobaczywszy, przeczytawszy i skomentowawszy. So.
    Nie mam zbyt wiele czasu, ale jak mogę, to skrobię co nieco. Także od razu przepraszam za długość tego oto tekstu. :< Ale wracając do głównego tematu.
    Matka Hope. Czuję, że za nią nie przepadam. Taka trochę denerwująca persona. Na trzy godziny na imprezę jechać to się nawet trochę nie opłaca. No serio. HOPE MA BYĆ DŁUŻEJ, ROZUMIESZ TY MATKO JEDNA? BO SIĘ NIC NIE ZADZIEJE. NO. (Od razu przepraszam za Capsa w imieniu mojej ręki - trochę ją poniosło. Przepraszam).
    Wyczuwam akcję z Michaelem. Cóż... czekam na nią niecierpliwie. I nie wiem co ty masz do Dylana. Taki romantyczny i w ogóle. Ideał po prostu.
    Ok, muszę się już zbierać, także stała śpiewka: Czekam na kolejny i spadam. Więc czekam na kolejny. :)
    Pozdrawiam!
    Yeaew z R5ff




    > Yeaew's blog

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odpowiedź jest prosta - moim ideałem jest Michael, a Dylan według mnie nie jest odpowiednim kandydatem na jej chłopaka... If you know what I mean. D:

      Usuń
    2. Tak, tak, wiem.
      Ja też kibicuję Mike'owi. Po prostu te słowa miały być ironiczne, a nie wyszły D: Przepraszam. Ale to wina czasu.
      Więc... do jutra (mam nadzieję) :)
      Yeaew z R5ff


      Yeaew's blog

      Usuń
  5. Rozdziały są krótkie, ale treściwe, to chyba najważniejsze. Nie przedłużaj na siłę, jest dobrze jak jest ;)
    A mi się podobało. Ostatnio Lubie takie słodkie momenty, chociaż przesłodzone nie są. Takie akurat.

    OdpowiedzUsuń