"To
jest prawdziwa miłość, czuję to."
Siedziałam
nieruchomo na krześle w moim pokoju. Diana i Samantha, gotowe już
na wyjście teraz zajmowały się mną. Ciemnowłosa kręciła mi
włosy, a Collins malowała paznokcie.
- Długo jeszcze? -
Wierciłam się na siedzeniu.
- Jak się nie
uspokoisz to tak!
Nie pozostało mi
nic innego niż czekać. Co kilka minut spoglądałam na zegarek,
mimo, że do imprezy zostało jeszcze dużo czasu. Dokładnie
godzina.
Myślałam o
różnych, dziwnych rzeczach. Bardzo często miałam takie
zadumy. Ciekawiło mnie, jak Dylan będzie ubrany i czy Louis zagada
w końcu do Diany, albo może ona do niego. Jak będzie wyglądać w
przyszłości chłopak Samanthy, czy będzie wysoki, jakie będzie
miał oczy i czy ona będzie z nim szczęśliwa. Myślałam o tym,
kiedy Dylan mi się oświadczy. Czy długo jeszcze będę musiała
czekać? Będziemy posiadać w przyszłości wesołą rodzinę? Ja,
on i dwójka naszych dzieci?
- Hope! - ryknęła
mi do ucha Diana.
- Co? -Rozejrzałam
się po pokoju zdezorientowana.
- Gotowe... O czym
tak intensywnie myślałaś, że nie zwracałaś na nas uwagi przez
pięć minut?
- O niczym -
ucięłam. - Pokażcie, co ze mną zrobiłyście.
Podeszłam do
lustra w moim pokoju i okręciłam się dookoła. Przyznam
nieskromnie, że bardzo się sobie wtedy podobałam i nie sądziłam,
że z brzydkiego kaczątka można zrobić... Ładniejsze kaczątko.
Pani ze sklepu nie
pomyliła się co do sukienki. Była piękna i sięgała do kolan, w
kolorze beżu, podkreślająca talię. Lewa, górna część
gorsetu nachodziła na prawą tworząc półserce. Od bioder w
dół była rozłożysta, materiał był specyficznie
pognieciony i podszyty tworząc wiele fal. W pasie przewiązana była
czarna wstążka, na nogach miałam tego samego koloru buty na
niewysokim obcasie. Lekko pofalowane włosy opadały na moje piersi,
a delikatny makijaż idealnie komponował się ze strojem.
- Wyglądasz
pięknie - skomplementowała Smith.
- Powalisz Dylana
na łopatki - dodała Diana.
Uśmiechnęłam się
delikatnie i złapałam dziewczyny za ręce. Wyszłyśmy z pokoju i
jak najciszej starałyśmy się wymknąć z mieszkania. Jednak, jak
zdążyliście zauważyć, ostatnio nic mi nie wychodzi.
- Nie pożegnasz
się?
Naprzeciw mnie
stanęła mama, zakładając ręce na pierś. Uniosła jedną brew do
góry, czekając na moją odpowiedź.
- Wiesz... -
powiedziałam spokojnie. - Myślałyśmy, że drzemiesz i nie
chciałyśmy Cię budzić - skłamałam i wyszczerzyłam się głupio.
- Masz być przed
dwunastą.
- Mamo! -
krzyknęłam. - Jestem dorosła i wrócę wtedy, kiedy będę
miała ochotę.
- Wrócisz
przed dwunastą. A teraz idź.
Wygoniła nas z
domu, więc byłyśmy zmuszone czekać na mojego chłopaka na dworze.
- Bardzo was za nią
przepraszam... - bąknęłam.
- Nie masz się co
martwić. Moja matka też taka jest - pocieszyła mnie Diana.
Uśmiechnęłam się
delikatnie. Dziewczyny mnie objęły, żeby mnie trochę podnieść
na duchu i przy okazji się ogrzać, bo było dość zimno.
Wybiła dwudziesta
pierwsza. Dylan podjechał swoim czarnym autem na moje podwórko.
Wysiadł z auta, otworzył mi drzwi, bym mogła wsiąść. Powtórzył
ten gest dla moich przyjaciółek i sam zajął miejsce obok
mnie.
- Cudownie
wyglądasz - powiedział Black i pocałował mnie w policzek.
Zarumieniłam się
i wbiłam wzrok w podłogę. Chłopak położył mi dłoń na kolanie
i podniósł mój podbródek. Musnął lekko moje
usta.
- Na imprezie się
pomiziacie, a teraz jedź! - warknęła Sam. - To, że ty masz się z
kim całować nie znaczy, że możesz to robić wszędzie!
Zaśmiałam się i
ruszyliśmy.
Uwielbiam te moje
wariatki, ale fakt faktem - nie każdy ma takie szczęście w miłości
jak ja. To jest prawdziwa miłość, czuję to. Zdarza się raz na
całe życie i myślę, że Dylan myśli w taki sam sposób jak
ja. A dziewczyny... Początkowo nie były do niego przekonane, ale
później się przemogły i tworzymy całkiem zgraną paczkę.
Tylko szkoda mi ich... Bo szukają tego jedynego, a tak nie można.
Miłość sama przychodzi, w najmniej oczekiwanym momencie.
Nim się
zorientowaliśmy, byliśmy już na podjeździe apartamentu Dominici.
Mój chłopak pomógł mi wyjść z auta. Dziewczyny
poradziły sobie same i ruszyliśmy w stronę willi. Niechętnie
szliśmy na tą imprezę, a przynajmniej ja i Dylan. Mieliśmy ochotę
na coś bardziej... osobistego. Mimo to jednak nie zrezygnowaliśmy.
Później będziemy mieć czas dla siebie.
Zapukałam w
ogromne, wejściowe drzwi. Dominica pojawiła się przede mną niemal
tak szybko, jak wampir.
- Już myślałam,
że nie przyjdziecie! - pisnęła radosnym głosem. - Wchodźcie! Bez
was nie byłoby zabawy!
Zmusiłam się na
delikatny uśmiech. Trochę bolała mnie głowa... Nie zwróciłam
na to jednak większej uwagi.
Zdecydowana
większość gości już przybyła. Na środku sporego salonu, w rytm
piosenki Help Beatlesów wywijała spora grupa osób.
Ciemny pokój rozjaśniała jedynie przyczepiona do sufitu kula
dyskotekowa i światło listopadowego księżyca wpadające przez
odsłonięte okno. Pod nim stał stolik z przekąskami, alkoholem i
gazowanymi napojami. W jednym kącie pokoju jakaś parka się
migdaliła. Kiedy na nią patrzyłam to miałam wrażenie, że zaraz
posuną się o krok za daleko.
- Pójdę
poszukać Louisa - powiedział mi na ucho Black i puścił moją
rękę, którą jak dotąd trzymał.
Usiadłam na
kanapie w korytarzu. Złapałam się za głowę.
- Co się dzieje? -
Samantha przysiadła się do mnie. Położyła swoją rękę na moim
ramieniu. Podniosłam wzrok, po czym ponownie wbiłam go w podłogę.
- Hope... Coś Cię boli?
- Głowa, ale to
nic. - Wstałam. - Już w porządku.
Pociągnęłam ją
do salonu i zaczęłam tańczyć. Załapałam się na koniec piosenki
Beatlesów, więc zaraz puścili nową. John Lennon, Imagine.
Ta piosenka wiązała ze sobą tyle wspomnień... Przy niej pierwszy
raz się z Nim pocałowałam. Wtedy wyznał mi miłość, zostaliśmy
parą... Tylko dwa słowa, Kocham Cię, a mój świat
odwrócił się o 180 stopni.
- Zatańczysz?
Poczułam czyjąś
ciepłą dłoń na ramieniu. Odwróciłam się w Jego stronę i
wtuliłam w ramiona. Kołysaliśmy się w rytm muzyki.
- Pamiętasz tą
piosenkę? - szepnął mi do ucha. W odpowiedzi pocałowałam go
delikatnie.
Ta chwila mogłaby
trwać wiecznie, ale oczywiście ktoś musiał ją przerwać. Ktoś,
kogo miałam już serdecznie dość.
~~~~~~~~~
Umm...
Zanim napiszecie mi jaki beznadziejny jest ten rozdział, to dajcie mi się usprawiedliwić!
Pisałam to chyba w lutym... I gdybym mogła, to napisałabym to jeszcze raz, no ale kosztowało mnie to zbyt wiele czasu i pracy żebym teraz zajmowała się rozdziałami początkowymi... Wybaczcie mi to!
Końcówka dziwna? Nieromantyczna? Denna i oklepana? Super, tak miało być, nie lubię Dylana. XD
Co tam jeszcze, co tam... Ach, co do zakończenia, nie lubię takich ale wtedy byłam jeszcze młoda i głupia (w sumie to głupia dalej jestem, ale shh. XD). A poza tym, nietrudno się domyślić kto jest tym gościem. *SHAMONE, Hee Hee!*
Widziałam, że każdy wspomniał o tym, że rozdział jest krótki... Nie martwcie się! Mam w zanadrzu jeszcze krótszy! :D Przepraszam, po prostu tak mi jakoś wyszedł, ale postaram się go trochę przedłużyć. Jednak nic nie obiecuję...
Myślę, że to już wszystko.
Do następnej soboty.
Do następnej soboty.
Malffu ♥
WYCZUWAM WKROCZENIE MIKE, PROSZĘ PAŃSTWA, OJ WYCZUWAM.
OdpowiedzUsuńSię będzie działo :')
Z góry uprzedzam, komentarz na szybko, bo za kilka minut wychodzę i pendzę do ciebie. c:
Ale co ja mogę powiedzieć o tak KRÓTKIM ROSSDZIALE. :')))
WREDNE GUNWO, ZNĘCAJ SIĘ NADE MNĄ DALEJ.
Ale masz plusika za wybór piosenek. Really.
Jaki rozdział, taki komentarz, so żegnam się z Tobą, Drogi Internecie i idę po Ciebie, muffinko kochana. MALFFUSIUSIE, POKEMONIE.
~Martynu
Jest mega !!!!:D kiedy dalsza czesc ????
OdpowiedzUsuńDodaję posty w każdą sobotę. :)
UsuńNo rozdział świetny! :D
OdpowiedzUsuńTakie właśnie lubię, piszesz tak luźno aż ci zazdroszczę. A, dziękuje za miły komentarz u mnie na blogu, oczywiście czcionka już jest poprawiona. Pozdrawiam <3
I już nie mogę się doczekać nowej części :)
Zobaczywszy, przeczytawszy i skomentowawszy. So.
OdpowiedzUsuńNie mam zbyt wiele czasu, ale jak mogę, to skrobię co nieco. Także od razu przepraszam za długość tego oto tekstu. :< Ale wracając do głównego tematu.
Matka Hope. Czuję, że za nią nie przepadam. Taka trochę denerwująca persona. Na trzy godziny na imprezę jechać to się nawet trochę nie opłaca. No serio. HOPE MA BYĆ DŁUŻEJ, ROZUMIESZ TY MATKO JEDNA? BO SIĘ NIC NIE ZADZIEJE. NO. (Od razu przepraszam za Capsa w imieniu mojej ręki - trochę ją poniosło. Przepraszam).
Wyczuwam akcję z Michaelem. Cóż... czekam na nią niecierpliwie. I nie wiem co ty masz do Dylana. Taki romantyczny i w ogóle. Ideał po prostu.
Ok, muszę się już zbierać, także stała śpiewka: Czekam na kolejny i spadam. Więc czekam na kolejny. :)
Pozdrawiam!
Yeaew z R5ff
> Yeaew's blog
Odpowiedź jest prosta - moim ideałem jest Michael, a Dylan według mnie nie jest odpowiednim kandydatem na jej chłopaka... If you know what I mean. D:
UsuńTak, tak, wiem.
UsuńJa też kibicuję Mike'owi. Po prostu te słowa miały być ironiczne, a nie wyszły D: Przepraszam. Ale to wina czasu.
Więc... do jutra (mam nadzieję) :)
Yeaew z R5ff
Yeaew's blog
Rozdziały są krótkie, ale treściwe, to chyba najważniejsze. Nie przedłużaj na siłę, jest dobrze jak jest ;)
OdpowiedzUsuńA mi się podobało. Ostatnio Lubie takie słodkie momenty, chociaż przesłodzone nie są. Takie akurat.